Kierunek Azerbejdzan – cz. 11 – Gruzja

JADYMY! Trudno mi się pożegnać z mieszkańcami Chao, ciekawe opowieści i mecz piłki nożnej – wioska na wioskę ja w drużynie miejscowych, co prawda w piłkę nie kopałem odkąd pamiętam. Wygrali z sąsiedniej wioski i też się nie dziwię, bo ja tam tylko zawadzałem. Muszę jechać dalej mówię ale Dawid nie chce słyszeć – nie bój się nasz Misza czyli prezydent zamknął wszystkich narkomanów i pedałów. A za co pedałów? pytam i nie dostałem odpowiedzi. Nasz Misza wymienił wszystkich policjantów, łapówek nie biorą porządku pilnują. Wczoraj o ciebie pytali – o mnie a to czemu, bo oni wiedzą o każdym turyście w tym rejonie gdyby Ci się coś stało to ja idę siedzieć. Nie tak dawno ten rejon opanowali bandyci, partyzantka, która grabiła nie tylko Armeńczyków, ale i miejscowe wioski. W ostatnich latach wojsko wszystkich wystrzelało i jest spokojnie więc do samej przełęczy „Gaderdzi Pas 2025 npm” a dalej nie wiem. Butelka „KINDZI” na drogę to coś w rodzaju keczupu.

W miejscowości Khulo kończy się asfalt i jazda bez trzymanki. Droga zamienia się w bagno i jazda miesza się z pchaniem. Migają koguty na samochodzie policyjnym i widzę że cała kawalkada jedzie. Środkowy samochód się zatrzymał i wysoki szczupły przystojniak pyta po Rosyjsku Polak? bo na kierownicy flaga polska, pakuj rower na pakę bo tam do szczytu 10 km ale nie dojedziesz bo buldożery rozjechały drogę. Pytań nie ma końca dokąd jadę ile kilometrów, aż gwizdnął. Budujemy nowoczesne stację narciarska na przełęczy, a raczej Austriacy budują i oni ją zaprojektowali. Zimą nie ma szans by tu dojechać więc budujemy tunel w górach i do góry windą będą wozić narciarzy więc kosmiczna budowla. Na przełęczy wysiadam z samochodu, policja odgania miejscowych pasterzy i robi miejsce operatorom kamery telewizyjnej, ci kręcą jak najęci. Podchodzi znajoma twarz tak mi się wydaje, że ja go kiedyś widziałem w Warszawie. Pytam Oleg? tak! – Oleg Panfiłow.

Znany rosyjski dziennikarz Oleg Panfiłow przeprowadził się z Moskwy do Tbilisi. Panfiłow wielokrotnie relacjonował konflikty zbrojne na terenie b. ZSRR. Zajmował się też walką o wolność słowa w rosyjskich mediach.

Teraz Panfiłow zdecydował się na przeprowadzkę do Gruzji (podczas konfliktu w 2008 roku dziennikarz ostro krytykował działania Moskwy). Dziennikarzom w Tbilisi mówił, że w Rosji dostawał bez przerwy internetowe pogróżki.

Teraz chce rozpocząć pracę w nowej stacji telewizyjnej „Kanale Kaukaskim”, który ma przekazywać informacje z regionu. Według gazety „Kommiersant” 'twarzami’ nowej telewizji będą Panfiłow i wdowa po zabitym pierwszym prezydencie Czeczenii Ałła Dudajewa. Panfiłow zapowiedział też, że będzie prowadził zajęcia na wydziale dziennikarstwa uniwersytetu w Tbilisi. Dziennikarz, kiedyś Rosjanin teraz Gruzin z wyboru, często bywa w Warszawie, pisze dla Gazety Wyborczej i nie tylko. Ale się ucieszyłem, odtańczyliśmy misia ku radości miejscowych dzieciaków. Czy wiesz kto cię przywiózł? No nie, za bardzo miły człowiek o wszystko pytałTonasz minister sportu wizytuje kolejny pomysł Miszy. Grzecznie pytam czy mogę zdjęcie z ministrem zrobić bo nikt mi nie uwierzy, a cykaj kolko ugodno.

Tego dnia zostałem gościem ministra. Hotel i trunki Gruzińskie z górnej półeczki, jedynie poproszono mnie bym ujechał kawałek rowerem dla telewizji. Mam okazję zobaczyć gigantyczną budowlę za kilka-kilkanaście milionów dolarów.

Z przełęczy droga prowadzi w dół, ale jedzie się trudno bo droga szutrowa i wyboista same lasy i kilka wiosek z kamiennymi dachami reszta pokryta blachą, która rdzewieje na potęgę więc szpeci widok. Jest początek lipca, a w górach śniegi więc jak słoneczko zachodzi to od razu zimno.
Budka z szaszłykami, które pachną na kilometr, zamawiam porcję za 5 lari. Duża bardzo duża, obok siedzą drwale z lasu na przerwę przyszli. Właściciel przygląda mi się i woła kilka osób. To on pokazuje na mnie, on był w wieczornym wydaniu dziennika, z naszym ministrem się całował, na talerzu ląduje kolejna porcja, której na pewno nie dam rady zjeść. Chcę zapłacić, ale zapomnij jeszcze bukłaki z winem lądują na stole. W przeciwną stronę jedzie Niemiec i tak jak ja widać flagę. Haj Hitler krzyczy jeden z biesiadników. Helmut nie obraził się więc wymieniamy informację i razem kasujemy szaszłyki. Dowiaduję się że ma za sobą 6700 km bo po Rosji śmigał. Nie mam zapasu bo dętki jakie zabrałem maja inny system. Dostaję od Helmuta nową dętkę, mówi że ma jeszcze jedną i kasy nie chce.

ADIGENI Pytam w sklepie o możliwość rozbicia namiotu, jedz za mną słyszę i tak znalazłem się na komisariacie policji. Cele mamy pełne bo z bandytami walczymy więc rozbijam się w ogródku pod komisariatem. Superowo ciepła, woda, kolacja. Wszystkie komisariaty jakie dotychczas widziałem to nowoczesne budynki a gliniarze młodzi.

Już z daleka widać potężną średniowieczną twierdzę w mieście Achalcihe. To kolejny pomysł Miszy by z twierdzy zrobić hotele i atrakcję turystyczną. Droga do twierdzy nowa szeroka, ale to dla tego że nie daleko mieszka minister i do jego wioski prowadzi nówka asfaltowa. W twierdzy pracuje tysiące ludzi – nie do wiary. Jedni sadzą trawę inni drzewa, nowe drewniane balkony ścieżki w kostkę bo za miesiąc Misza odbiera. Kosztu nikt nie liczy, ważne ze terminu nie przekroczą. Mogę wchodzić gdzie chce oprowadza mnie kierownik tego cyrku. Doradza, krzyczy, wygania, zwalnia. Potęga, wygląda jak nasz Ogrodzieniec tylko, że tu odbudowane w najdrobniejszych szczegółach, nic tylko podziwiać.

Nad rzeką ludzie kapią się, śmiało wskakuję do wody tu nikt rowerka nie zabierze. Byłem nauczycielem rosyjskiego przez 28 lat i pewnego dnia wezwał mnie dyrektor szkoły i tłumaczy, że ZSRR się skończył w Gruzji język rosyjski nikomu nie jest potrzebny. Od jutra nie ma dla ciebie pracy i już kilka lat nie pracuję i emerytury nie dostanę, mam trochę ziemi koło domu sadzę kartoszki, pomidory i koza daje mleko żyć trzeba. Jego sąsiadka, Nina starowinka, jej ślubny coś powiedział na Stalina i zmarł w obozie. Oglądam zdjęcia ślubne, czterech synów miałam, piękna kobieta na zdjęciu, pytam dla czego nie wyszła za mąż? ot tu nie ma takiego zwyczaju i nie honorowo.

Odbijam z głównej drogi w kierunku miasta -klasztoru „WARDZA” wydrążone na wysokości 1300 npm kompleks robi niezapomniane wrażenie. Jaskinie rozmieszczone są na stromym skalnym zboczu w rzędach. Jest tu mnóstwo ukrytych ścieżek, schronień i tuneli. Cała budowla z 12 wieku podobno mieszkało tam 20-60 tyś ludzi.

Mknę pod górę cały dzień w kierunku granicy z Armenią. Po drodze kilka szlabanów gdzie policja zatrzymuje ruch, bo górnicy w górach wysadzają skały. Po drodze jedna restauracja okazała się burdelem dla górników. Panny nie urodziwe, od razu oblepiły mnie jak muchy mam ubaw, wody nabieram i w drogę.

Przed granicą z Armenią płasko aż miło. W sklepiku, pan prosi o zaproszenie bo jego syn w Niemczech a ci wizy nie chcą dać zapłacę ci słyszę. Co mam robić wpisuje się do pamiętnika i tyle. Już z daleka widać budynek graniczny. Gruzin zapytał po co tam jedziesz tam nic nie ma, mijam pas ziemi niczyjej i przed budynkiem odpraw granicznych widzę wojsko rosyjskie. Witaj Armenio! na liczniku 4195 km od Katowic i 54 dzień podróży i zmęczenia nie czuję. CDN

   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   

CDN

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

2 komentarze

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj