JADYMY Z Medeo do Ałma Aty to szalona jazda w dół, niby ogłoszono większość obszaru za park narodowy, ale kto ma pieniądze ten buduje gdzie mu się podoba. Wjeżdżając w dolinę obok Medeo stoi brama tam kasują bilety za wstęp do parku i sprawdzają mi czy mam rejestrację z urzędu emigracyjnego. Takowej nie posiadam więc nie wpuszczają mnie i straszą policją emigracyjną. Pytam o nowoczesne domy na terytorium ogłoszonym za narodowy skarb, ale jak masz pieniądze to nie ma się czym przejmować budujesz według uznania, – ok nie moja sprawa. Znajduje przyjazny Hostel gdzie zarejestrowali mnie trzy dni do tyłu, podaję namiary tam znajdziecie pomoc: ESENTAL HOSTEL- TEL +7 (727)2927742 przecznica ulicy Kirowa.
Kolejka do biura policji emigracyjnej ogromna kolejka – święto za świętem więc cala to masa ludzka nie ma jakiejś cholernej pieczątki. Karnie czekam dwie godziny by dowiedzieć się, że trzeba cztery kserokopie paszportu, wizy i tu zastanawiam się dlaczego akurat liczba cztery. W Sudanie cztery i w innych ambasadach, biurach cztery kserokopie. Ludzie z różnych stron świata klną na czym świat stoi, bo muszą zapłacić sto dolarów kary nie z ich winy, bo świąt nasypało się równo. I ja rozmawiam z oficerem początkowo straszy mnie wydaleniem, ale tłumaczę mu że to wszystko, chęć uszanowania święta urodzin waszego prezydenta i tu od razu burknął 100 usa kary. Po pół godziny mam upragniony kawałek papieru bez którego nie wyjedziesz.
Trochę mnie zabolało bo to jednak sto dolarów i jeszcze oficer dał mi do zrozumienia bym wyniósł się z tego miłego kraju.
Ruszam w kierunku granicy z Kirgistanem – jako, że do Ałma Aty to pustynie stepy, a tu po wyjeździe z miasta po horyzont zboża złocące się w słońcu, a to traktorzyści zapraszają mnie na jednego a to do jurty na herbatę. Zrywa się burza i fantastyczne widoki czarnego nieba na nieboskłonie i żółte łany falujących zbóż robi niesamowity kontrast. Już mam rozbijać namiot gdy podjeżdża konno gościu i zaprasza mnie do jurty. Nocka za darmo ale gdy wyszedłem rano za potrzebą dwa ogromne psy dosłownie mnie o mało nie rozerwały na strzępy, ale wystarczył okrzyk gospodarza i zmieniły się w potulne baranki, które można dotknąć przytulić.
Koni prawie nie widać za to pod każdą jurtą wypasiony samochód z napędem na cztery kola. Pytam o kumys mój ulubiony napój i tu usłyszałem to kumys w Kirgizji tu wkracza nowoczesność czyli do monopolowego kilkaset kilometrów stąd.
Płaskowyż z łanami złocistych zbóż. Kończą się i kolejna przełęcz prowadzi do granicy. Tu jazda na złamanie karku bo nowo położony asfalt pozwala mykać pod 60 km na godzinę jadąc w śród fantastycznych widoków ośnieżonych szczytów. Sama granica to jeden wielki szaber plac czyli targowisko. Z Kirgiskiej strony wnoszą papierosy, wódkę całymi pakami celnicy szturmują prawie każą paczkę i pojazd, mnie wzięli na bok i tylko pytają o papierek wyjazdowy. Ogromna kolejka Kazachów w tym kilka wycieczek szkolnych i ja karnie ustawiam się w kolejce, ale po krótkim czasie każą mi zostawić rower i iść bez kolejki co i uczyniłem. Tam tylko pieczątka a świstek papieru zostaje na pamiątkę. Po stronie Kirgiskiej to tylko formalność pieczątka i miłego pobytu w naszym kraju słyszę. Tuż za granicą zatrzymują mnie cinkciarze czy nie chcę wymienić zielone, ale woleli by euro. Widząc moja Polska flagę zapraszają na obiad i tu zaskoczenie, jeden z kierowców podjeżdża tirem z polską naklejką na szybie, chwali się że tira kupił w Polsce na giełdzie i jest zadowolony bo taniej niż w Niemczech. Sprowadzają też osobowe bo u nas zrobiło się tanio a oni szukają dziesięciolatków w górę, nawet malować nie trzeba ani picować wszystko idzie na pniu. Nockę spędzam u sprzedawcy używanych samochodów, zostawiam namiar na siebie i zapraszam w gościnę na Nikisz. Do Biszkeku od granicy to tylko dwadzieścia kilometrów ale ja jadę drogą na Osz ale najpierw dwie przełęcze i jeden tunel przede mną o pięknej nazwie Teo Aszy na wysokości 358 6m
Omijam szerokim łukiem stolicę, jedzie się super bo droga w miarę dobra równo gdy nagle widzisz ogromną rzekę o wartkim nurcie czyli już wiesz co cię czeka czyli w góry w góry miły bracie tam przygoda czeka na Cię. Z naprzeciwka jedzie dwóch na rowerku widzę, że to chłopak i dziewczyna. Facet to polak z Poznania dziewczyna angielka która jedzie do Chin wymiana informacji. Zatrzymał się samochód z butelkami soku jabłkowego od razu dostajemy po dwa w ramach reklamy. Już na pierwszym zakręcie napotykam kierowcę siedzi i kiwa głową, silnik zatarty kasy nie mam a głodny jestem mówi, za drugim zakrętem jest jadłodajnia ale nie chcę zostawiać samochodu z bagażem. Jadę pod górę kupuję dwa obiady i jazda w dół. Kierowca ucieszył się, że ma obiad, w rewanżu zapisuje mi adres swojej rodziny ósma jurta przy drodze, jak miniesz Paryż. Paryż a co to jest?- miasteczko słyszę odpowiedz.
Mozolnie pedałuję, pot spływa mi po plecach liczę krople potu ile mi spada z nosa nie liczę zakrętów, ale już w połowie zrobiło się chłodno. Docieram pod tunel ruchem steruje policjant bo tunel wąski, ma trzy kilometry słyszę i nie ma wentylacji rowerem Cię nie przepuszczę. Nockę spędzam pod tunelem bo w nocy mają prowadzić prace remontowe. Długi ogonek ciężarówek, które zostają na noc ja idę do jurty tam zawsze ciepło, ale tej nocy spało nas z trzydziestu chłopa. Większość to kierowcy i dwóch policjantów. Wieczorem jeszcze oglądam stado krów i koni dziwiąc się, że na takiej wysokości nie zamarzną, zimno że muszę ubrać puchy. Tunel ma znaczenie militarne więc i jednostka wojskowa za wzgórkiem, kiwają bym nie robił zdjęć. Rano policjant zatrzymał ciężarówkę Matyldę załadowano na pakę ja do szoferki i jazda przez tunel faktycznie ciasno i zapach spalin że można się udusić. Po przejechaniu tunelu kierowca mnie wysadził i ukazały się ogromne przestrzenie.
Szok to mało, wijąca się droga po granice gór, które okraszone śniegiem zapierają dech w piersi. Takich zielonych przestrzeni nigdzie na kuli ziemskiej nie widziałem, a raczej nie miałem okazji. Mknę w dół co zakręt to jurty a przy drodze litry kumysu i lokalnego alkoholu stoły uginają się od serów. Radość to mało wiatr w twarz cieplutko czuję się jakbym przekroczył bramy raju bo od dwóch dni jechałem pod górę a tu proszę zanurzyłem się w tą niesamowitą zieleń.
CDN
2 komentarze