Zima – czas roweru zimowego. W ostatnich tygodniach rower startowy powędrował do piwnicy, natomiast zimówka znów przeżywa swój renesans. Pierwszy konkretny trening na śniegu wymagał dużej siły woli w zmaganiu się z zaspami i przyniósł pierwsze wnioski w doborze opon. Opony w wymiarze 1,95 dość konkretnie zapadały się w śniegu i były trudne do skontrolowania. Postanowiłem zastąpić je „zdobycznymi” drutówkami 2,1 (Panaracer fire XC), od tego momentu rower znacznie stabilniej się prowadził i drastycznie zmniejszyła się liczba upadków.
Ostatni weekend pokazał, że mróz nie taki straszny jak go malują i w sumie udało się przejechać około 7h. Trudno o lepsze treningi techniki o tej porze roku. Obręcz barkowa również świetnie pracuje podczas ciągłego kontrolowania poślizgów. Prioreceptory pracują na 200%, co w sezonie procentuje na błotnistych trasach w kontrolowaniu poślizgów. Każdemu polecam taką formę treningu. Sugeruję wybranie się na leśne ścieżki (po przejeździe leśnika samochodem oczywiście). Natomiast szczególną ostrożność należy zachować na dojazdowych, często mocno wyślizganych drogach. Myślę, że dla bezpieczeństwa warto rozważyć podjechanie pod sam las samochodem, tam rozpakować rower i zacząć trening. Powodzenia w zimowych wojażach!
napisz coś od siebie