Cateye Volt 1200 – TEST

Dni stają się powoli dłuższe, a brak zimowej aury zachęca do popołudniowych wypadów za miasto lub do lasu. Jeśli nie straszna Wam wielogodzinna tułaczka po zapadnięciu zmroku, to dziś kilka słów o ciekawej propozycji marki Cateye, a mianowicie przedniej lampce VOLT 1200.

Przyznam się szczerze, że przerabiałem już w swoim rowerze wiele lampek Cateya. Za eksperta w dziedzinie oświetlenia rowerowego może się jeszcze nie uważam, ale na pewno mogę powiedzieć już kilka słów na temat oferty japońskiego producenta.

Lampka VOLT1200 to jeden z topowych modeli w ofercie. W zasadzie, gdyśmy pominęli serię lampek Sumo stanowiących propozycję dla najbardziej zatwardziałych nocnych riderów i poszukiwaczy ekstremalnych przygód, to okazałoby się że nowa 1200`tka to obecnie najwyższy model lampki przedniej. Czy naprawdę jednak zasługuje ona na takie miano?

Jak zawsze zaczniemy od pudełka i to dosłownie. Producent od zawsze nie pozostawiał złudzeń, że jego produkty zaliczyć należy do segmentu premium. Nie mowa tutaj tylko o ich wykonaniu ale również o dbałości o każdy detal czego przykładem jest wspomniane pudełko. Twardy karton z klapka posiadającą wklejony magnes, piankowe wypełnienie czy wyraźnie opisy to tylko kilka przykładów. Tutaj nie ma przypadku – każdy element układanki pasuje do siebie idealnie, dzięki czemu nabieramy przeświadczenia, że otrzymujemy coś naprawdę wyjątkowego i takk jest w rzeczywistości.

Po otwarciu ukazuje się nam danie główne, czyli lampka Volt oraz dodatki w postaci znanego już świetnie mocowania FlexTight oraz kabelka usb do ładowania naszego oświetlenia. Z boku w specjalnej przegródce znajdziemy dołączoną instrukcję i gwarancje, które jak zawsze w obrazowy sposób pokazują dostępne tryby świecenia oraz w jaki sposób obchodzić się ze sprzętem.

Przejdźmy zatem do samej lampki. Co do tego, że będzie spasowana w idealny sposób nie miałem żadnych złudzeń jeszcze przed wyciągnięciem jej z pudełka. Na wykonaniu produktów Cateye`a nie zawiodłem się jeszcze nigdy i nie inaczej było w tym przypadku. Przedni korpus lampki został wykonany z obrabianego CNC i polerowanego aluminium. Z jednej strony przemawiały za tym względy estetyczno-wytrzymałościowe, a drugiej możliwość łatwego odprowadzenia ciepła co przypadku korpusu wykonanego z tworzywa nie byłoby już takie oczywiste. Należy pamiętać, że lampka ma sporą moc co w połączeniu z prostymi prawami fizyki oznacza, że będzie się lekko nagrzewać. Żelazko to to nie będzie, ale sprawa jest na tyle warta zaznaczenia, że producent ostrzega Nas przed ciepłem dołączoną naklejką. Zastosowanie aluminium i sporego akumulatora nie pozostaje bez znaczenia na masę samej lampki, która waha się w granicach 230 gram. Jeśli już mowa o samym akumulatorze, to warto zaznaczyć że jest on w pełni wymienialny, tym samym jeśli dokona swojego żywota możecie zastąpić go nowym.  Pozostałe elementy lampki możecie zobaczyć na zdjęciach, tym samym myślę że nie ma co się nad nimi zbytnio rozwodzić.

Docieramy do specyfikacji, o której każdy z Nas myślał już po zobaczeniu ceny:) Volt1200 posiada 5 trybów świecenia. Wielu może powiedzieć że to dużo, ale zaskoczę Was, że podczas testowania lampki przydatny był każdy z nich. Do dyspozycji mamy 3 tryby ciągłe:

– „All Night” – nazwa mówi wszystko. Jeśli nie mieszkacie na biegunie północnym w okresie nocy polarnej, to 14h ciągłego świecenia powinno w zupełności wystarczyć na nocną eskapadę.

Normalny – jeśli macie siły na 5h cięcie po szosie lub lesie, to na pewno pokochacie tryb normal. Najbardziej standardowy tryb sprawdzi się idealnie w umiarkowanym terenie i podczas jazdy po asfaltowych, dziurawych drogach.

Dynamic – 2h ostrego świecenia dla prawdziwych hardcorów. Jeśli nie boicie się nocnych zjazdów po szosie z dziurami głębokości kraterów lub szlaków z kamieniami wielkości telewizorów to lampka nie zaoferuje Wam nic lepszego. Dodatkowy plus to możliwość mocnego „dania po oczach” upierdliwym i trąbiącym na Was kierowcom – satysfakcja bezcenna.

Pozostałe 2 tryby to:

pulsujący – który przy swoich 100h świecenia przyda się podczas jazdy po mieście, gdzie nie potrzeba nam oświetlenia drogi, ale w dalszym ciągu chcemy pozostawać widoczni.

hyper-constant – to chyba jeden z moich ulubionych trybów będących pokłonem dla wszystkich miejskich bikerów. Jest to pomieszanie trybu ciągłego i pulsującego, dzięki czemu lampka nieprzerwanie świeci rozjaśniając nam drogę oraz w tym samym czasie mruga ostrzegając o naszej obecności innych użytkowników.

Tyle o samym świeceniu, a teraz kilka dodatkowych informacji:

– lampka posiada wskaźnik wyładowania baterii. W przypadku gdy poziom naładowania spadnie poniżej 20% włącznik będzie podświetlony. Oznacza to że konieczne jest podłączenie jej do podładowania,

pojemność baterii to 6200 mAH, co przekłada się na czasy świecenia wyszczególnione powyżej. Baterię wytrzymuje 300 pełnych cykli ładowania, po których jej pojemność zacznie powoli spadać. Czas pełnego ładowania trwa od 8 do 14h. Można powiedzieć, że to długo jednak tutaj wszystko tak naprawdę zależy od ładowarki. Prawa rządzące się ładowanie są w tej kwestii nieubłagane, aby akumulatorek zachowywał swoją żywotność trzeba ładować go wolno. Oczywiście nie oznacza to, że baterii nie da się naładować szybciej, jeśli jednak chcecie aby posłużyła Wam ona jak najdłużej to zalecam w tej kwestii cierpliwość.

– w zestawie otrzymujemy standardowe mocowanie na kierownice Flextight, o którymi pisałem już setki razy. Dodatkowo istnieje możliwość dokupienia mocowania na kask, co świetnie sprawdzi się podczas nocnych wypadów czy rajdów ekstremalnych.

– lampka wykorzystuje 2 wysokiej mocy diody LED oraz technologie OPTICUBE, co w sumie daje 1200 lumenów – wynik 2 razy lepszy niż testowana przeze mnie lampka Nanoshot Plus oraz prawie 4 krotnie lepszy niż lampki Volt300.

Podsumowanie

Plusy?

Volt 1200 to niezaprzeczalnie najmocniejsza lampka japońskiego producenta mieszcząca się w kwocie 3 cyfrowej. W mojej opinii w zupełności wystarczy do 4-5h treningów zarówno na szosie jak i w terenie, z czym nie zawsze radził sobie Nanoshot Plus. Nie powinniście mieć również obaw jeśli chodzi o samą baterię, która wystarcza na naprawdę długo i dodatkowo jest wymienna. Kolejnym plusem jest na pewno fakt, że lampka nie potrzebuje zewnętrznego akumulatorka, co przy oświetleniu o sporej mocy jest czasami musem. Wreszcie samo wykonanie, które jak zawsze nie zawiodło. Lampka jest świetnie spasowana i sprawia wrażenie bardzo wytrzymałej, jednak tego nie miałem okazji na szczęście sprawdzać.

Minusy?

– Cena, która wielu może odstraszyć już na samym początku. 799zł to sporo, jednak z drugiej strony jeśli naprawdę sporo jeździmy po zmroku, to taka inwestycja na pewno nie będzie aż tak bolesna i w dłuższej perspektywie czasu nie będziemy jej żałować.

-Waga, coś czego nigdy nie mogą przeboleć fani ultralekkiego sprzętu. W tym przypadku jednak będą musieli, gdyż każda dobra lampka waży sporo i tutaj żadnemu producentowi nie udało się tego jeszcze przeskoczyć.

– Długi czas ładowania – jeśli nie chcecie zbyt szybko zabić swojego akumulatorka, to warto uzbroić się w cierpliwość. Ładujcie powoli, a czasu świecenia będą pokrywały się z opisem na pudełku.

Na sam koniec zgoła oczywiste pytanie. Dla kogo? Volt`a 1200 mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim tym, którzy poważnie rozważają jazdę po zmroku. Jeśli ciemności nie robią na Was żadnego wrażenia i planujecie podobne trasy jak w dzień to bez wątpienia nowy Cateye to propozycja dl Was!

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

5 komentarzy

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj