Zmotywowany dobrym wynikiem sprzed tygodnia, gdzie w dobrym stylu wygrałem wyścig na trudnej trasie w Istebnej, stanąłem na starcie w Książu. Na ten ostatni start w sezonie stawiłem się razem z Wojtkiem i Pawłem oraz całą czołówką męską XC i maratonową.
Już na starcie zauważyłem, że oczy kolarzy JBG2 skierowane są na mnie i się nie myliłem. Kiedy tylko wjechaliśmy w trudny teren zawodnicy tej grupy byli na czele i chcąc zgubić rywali dyktowali mocne tempo. Udawało im się to, ale po jednym z podjazdów, kiedy to tylko ja zostałem im na kole zobaczyli, że będą mieli problemy żeby mnie zgubić.
No i zaczęła się zabawa trzech na jednego. Byłem bez szans w rywalizacji z tak mocnymi kolarzami. Do tego jeszcze na jednym z podjazdów spadł mi łańcuch, co rywale wykorzystali i zostawili mnie samego. Moja próba dogonienia czołówki nie powiodła się. Okazali się zbyt mocni – siła trzech przeciw jednemu jest większa. Nie miałem szans na dogonienie rywali. Pogodziłem się z tym, że medale pojechały, ale próbowałem dowieźć czwarte miejsce do mety. Jednakże na 15km do mety, kiedy opadłem z sił po gonitwie za czołówką, dojechał do mnie Wojtek i minął mnie.
Do mety dojechałem na piątej pozycji. Byłem zły, że tak się wyścig rozstrzygnął dla mnie, ale taki jest sport i kolarstwo. Trzeba o porażkach szybko zapomnieć i szykować się do następnych zawodów.
napisz coś od siebie