Pozostając w szosowych klimatach dziś zapraszamy na krótki wywiad z Pawłem Cieślikiem, zawodnikiem drużyny Bank BGŻ. Zakończyło się właśnie pierwsze tegoroczne zgrupowanie w Szczyrku i niebawem team wybiera się na kolejne, tym razem w cieplejsze miejsce. Rozmowę przeprowadził Adam Probosz, rzecznik prasowy drużyny.Rozmowa z Pawłem Cieślikiem podczas pierwszego tegorocznego zgrupowania drużyny Bank BGŻ Team w Szczyrku.
Adam Probosz: Paweł, poprzedni sezon zakończył się zgrupowaniem leczniczym w Krynicy, teraz czas na Szczyrk, powiedz, jak się czujesz na początku roku?
Paweł Cieślik: Pobyt w Krynicy rzeczywiście dużo nam dał, trochę potrenowaliśmy, ale najważniejsza była odnowa biologiczna i odpoczynek. Dla mnie było to coś nowego, nigdy wcześniej nie byłem na takim zgrupowaniu. Trudno mi jeszcze mówić o efektach, ale jestem przekonany, że wyjdzie nam to na dobre. Poza tym w Krynicy mieliśmy czas na poznanie się nawzajem i integrację, wiadomo, jakie to będzie miało znaczenie, kiedy już zaczniemy się ścigać. Mieliśmy też w Krynicy niesamowite dla mnie spotkanie z Czesławem Langiem. Dla mnie to wielka gwiazda i bardzo się ucieszyłem, kiedy zaprosił nas na kolację. Rozmawialiśmy o poprzednim sezonie, o planach, dzielił się z nami swoim ogromnym doświadczeniem. To był bardzo miły wieczór w zupełnie luźnej atmosferze. Po zgrupowaniu w Krynicy byłem przez kilka dni w domu, przepakowałem się i pojechałem jeszcze do Kołobrzegu, żeby pobiegać po plaży i powdychać trochę jodu.
A.P.: Czyli dobrze przepracowany początek zimy?
P.C.: Ta zima jest dziwna, właściwie bardziej wiosenna niż zimowa. Mam za sobą dużo treningów ogólnorozwojowych, sporo jeździłem na rowerze, ale przede wszystkim starałem się odpocząć przed konkretnymi przygotowaniami do nowego sezonu.
A.P.: Wróćmy w takim razie do poprzedniego roku. Spełniło się Twoje marzenie, wystartowałeś w Tour de Pologne. Pojechałeś tak jak chciałeś, czy coś byś zmienił patrząc z dzisiejszej perspektywy?
P.C.: Na pewno mogłem pojechać inaczej, ale psychicznie nastawiłem się na bycie „prawą nogą” Bartka Huzarskiego i uważam, że wywiązałem się ze swoich zadań w stu procentach.
A.P.: A pozostałe wyścigi?
P.C.: Przede wszystkim nabrałem doświadczenia. Miałem przyjemność ścigać się ze słynnym Dziadkiem, Radkiem Romanikiem i jego cenne rady bardzo dużo mi dały. Wiadomo, że Dziadek znakomicie jeździł po górach, dlatego rok spędzony u jego boku na pewno zaprocentuje. Podobnie jak współpraca z dyrektorem sportowym Zbigniewem Szczepkowskim, u którego w końcu przełamałem pecha. Wcześniej zawsze coś mi przeszkadzało, a to wypadek, a to kontuzja, a teraz miałem spokojny rok i wierzę, że kolejny sezon w barwach Bank BGŻ Team będzie jeszcze bardziej udany.
Czy mogłem pojechać coś inaczej? Na pewno tak, ale może czasem za bardzo się bałem albo za dużo kalkulowałem? Chyba brakowało mi jeszcze wiary w siebie. Zupełnie inaczej było na Tour de Pologne. Tam czułem się przygotowany optymalnie i to sprawiło, że wiara we własne siły była dużo większa. Całkowicie skupiłem się na celu i nie zwracałem uwagi na nic innego. Czasem podchodzą do mnie lub piszą ludzie, których poznałem na Tourze, a ja szczerze mówiąc zupełnie ich nie pamiętam. Wyścig całkowicie mnie pochłonął. To był piękny tydzień.
A.P.: Jedno marzenie się spełniło, czas na kolejne.
P.C.: Oczywiście jeszcze raz Tour de Pologne i tym razem walka przynajmniej o zwycięstwo etapowe. Na generalkę pewnie jeszcze za wcześnie, ale z pewnością stać mnie na walkę na etapach. To jednak dopiero w lipcu, najpierw trzeba dobrze przejechać pierwszą część sezonu. Na Grodach Piastowskich będę pewnie pomagał kolegom z ekipy, ale już na Małopolskim Wyścigu Górskim chcę coś ugrać na własne konto. Później przygotowania do Wyścigu Dookoła Słowacji i Mistrzostw Polski. Na samych mistrzostwach wszystko zależy od taktyki ustalonej przed dyrektora sportowego i od tego, jak wyścig się ułoży. Marzę oczywiście o koszulce z orłem.
napisz coś od siebie