Przełaje. 10 powodów, by poświęcić im jesień

Początek jesieni dla wielu kolarzy górskich i szosowych oznacza „koniec sezonu”. Ale przecież właśnie październik to początek nowych zmagań – przełajowych. Jeżeli nie jesteś przekonany do przełajów, nie masz pewności czy to dla Ciebie, przeczytaj nasze 10 powodów dlaczego warto spędzić jesień właśnie w ten sposób. Przedstawiamy najważniejsze zalety, jakie daje trenowanie i startowanie na rowerze przełajowym. Może dasz się przekonać?

1.Konkretne przygotowanie do wiosny

Przetrenowanie jesieni i przygotowania do sezonu przełajowego będą stanowiły solidną bazę do wiosennych startów. Specyfika cyklokrosu pozwala ćwiczyć dynamikę i siłę (podbiegi, zmiany intensywności, jazda na twardszych przełożeniach). Trening na przełajówce, a do tego weekendowe starty i siłownia – to dobra recepta na gotowość do wiosny.

2. Ćwiczenie techniki

Jazda na przełajówce to doskonała okazja do ćwiczenia techniki. Ściganie w błocie czy piasku wymaga przygotowania pod tym kątem. Umiejętności nabyte podczas trenowania do przełajów pozostaną i przydadzą Ci się później na góralu. Pocieszające jest, że choć jazda na rowerze przełajowym początkowo nie jest łatwa, jednak ewentualne upadki najczęściej są mało szkodliwe.

3. Samo ściganie

Zależnie od kategorii wiekowej, wyścigi przełajowe nie przekraczają godziny i kilku minut. Mało? To samo konkretne ściganie. Wymaga bardzo dobrej koncentracji: pełne skupienie, szybki start, tempo i adrenalina od początku do mety. Nie ma czasu na przestoje. Krótki wyścig wcale nie musi oznaczać mniej satysfakcji. Ważne jest, by cały czas podnosić poziom i dążyć do postawionych sobie celów. Na przełajach są one łatwo mierzalne.

4. Dostępność tras

Rundę przełajową, która będzie ciekawa i na której przygotujesz się do wyścigu, można umiejscowić w każdej lokalizacji. Znajdzie się na nią miejsce w pobliskim parku czy lesie. Wystarczą naturalne przeszkody i trochę wyobraźni. Nie ma problemu z szukaniem idealnych asfaltów na szosę czy z koniecznością wyjeżdżania w góry, żeby zasmakować prawdziwego MTB.

5. Sztuka ubierania na każde warunki

Kolarze przełajowi ćwiczą i ścigają się w różnych warunkach i zawsze muszą poradzić sobie z wyborem odpowiedniego ubioru. Jakie warstwy, jakie rękawiczki czy izolacja stóp – z takimi problemami „błotniacy” zmagają się non stop. Dzięki temu uczą się dostosowywać swój ubiór do aury za oknem i lepiej radzą sobie z jego doborem niż zawodnicy jeżdżący wtedy pod dachem czy w cieplejszych warunkach.

6. „Ominięcie” polskiej zimy

Trenowanie zimą (zwłaszcza, gdy ta nie odpuszcza) w Polsce jest szczególnie niewdzięczne. Trzeba sporo samozaparcia, żeby wytrwać i sumiennie przećwiczyć zimowy czas. Jeżeli ktoś przygotowuje się do sezonu przełajowego, a później startuje przez całą jesień, może odrobinę odpuścić, gdy nadchodzi najtrudniejszy czas, czyli najzimniejsze miesiące.

7. Atmosfera wyścigów przełajowych

Polskie wyścigi przełajowe pod względem trasy, organizacji czy ilości kibiców są bardzo różne. Ale tak jest również na szosie czy w przypadku MTB. Jednak jest parę imprez w naszym kraju, które oferują świetną atmosferę ścigania. Wystarczy wskazać cykl Godzina w Piekle, wyścigi w Tarnowie czy w Katowicach. Ciekawa runda, sprawna organizacja, a przede wszystkim poprzebierani kibice robiący mnóstwo hałasu na lubelskiej plaży… to powoduje, że chce się ścigać i tworzy prawdziwie przełajową atmosferę.

8. Trening krótki, a efektywny

Zarówno trening, jak i wyścig przełajowy to sam konkret (patrz punkt 3). Dzięki temu można też lepiej rozłożyć czas. Latem, gdy dni są dłuższe i cieplejsze, można poświęcić więcej godzin na treningi – po pracy bez problemu zdąży się na rower. Wtedy na jesień jest możliwość zmniejszenia ilości godzin treningowych do kilku w tygodniu z wyścigami w weekend. Samo ściganie też zajmuje mniej czasu niż np. maratony MTB. Godzina na trasie, finisz, szybko do domu i wieczór wolny!

9. Przełajowcy to twardziele

Na przełaju nie zawsze jest kolorowo. Zdarzają się trudne warunki – zimno, deszcz, błoto. Czasem po prostu ma się pecha. I co w tym fajnego? To, że dzięki takim sytuacjom przełajowcy stają się twardzielami. Hartują się przez jesień i zimę, nie straszne im mniej korzystne warunki pogodowe lub inne niepowodzenia. A nabranie odporności procentuje później nie tylko na rowerze, ale także w życiu codziennym.

10. Przyjemność!

Dobrze, załóżmy, że nie trafia Ci się okropna śnieżno-deszczowa pogoda, tylko miły lekko mroźny dzień. Podłoże jest zmarznięte, dzięki temu można poszaleć na ścieżkach. Przełajówka jest dużo lżejsza od górala, więc łatwiej daje się prowadzić. W lesie jest ciekawie, ciągle coś się dzieje, świeci słońce… w takie dni jazda daje po prostu czystą przyjemność. To chyba bardziej przekonująca wizja niż trenażer? 😉

Foto: Marek Piwowar / Godzina w Piekle

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

3 komentarze

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj