Pierwszy maraton w tym roku. Niestety połączony z wielką tragedią narodową. Rano po przyjeździe na miejsce startu, miałem mnóstwo drobnych spraw do załatwienia. Nagle zaczepia mnie jeden z kolegów i pyta czy wiem, że Prezydent nie żyje, że była katastrofa lotnicza. Ta informacja naprawdę mocno mnie zasmuciła. Minutą ciszy oddaliśmy hołd tragicznie zmarłym i myślę, że była to najważniejsza minuta podczas tego wyścigu.
Z samych zawodów jestem bardzo zadowolony. Po starcie trzymałem się cały czas z przodu. Tempo spokojne, na jednym ze zjazdów przyspieszył Marek Konwa, ja pojechałem za nim. Na wzniesieniu zrobiła się mała luka, szybka wymiana zdań i decyzja – odjeżdżamy. Razem współpracowaliśmy przez 50km. Grupa pościgowa raz zbliżała się raz ją gubiliśmy, ale cały czas byli blisko. Każdą zmianę dawałem na 100% aczkolwiek nie do końca wierzyłem, że nam się uda. Na asfaltach nas dochodzili, ale w terenie zyskiwaliśmy. W to, że uda nam się dojechać do końca uwierzyłem na 3km przed metą. Na finiszu szybszy okazał się Marek, ale z mojego miejsca jestem bardzo zadowolony.
Pozdrawiam i do zobaczenia.
napisz coś od siebie