Kiedy koledzy z teamu trenowali w ciepłych krajach takich jak np. Włochy czy Chorwacja ja wybrałam, a raczej zostałam zmuszona przez los, ponieważ wielokrotne próby wygrania szóstki w totka poszły na marne, a tym samym wylot na wymarzone Curacao prysł jak bańka mydlana, do treningów w naszym pięknym kraju i w Czechach.
Na szczęście zima szybko odeszła, a śniegi pomału zaczęły się topić, a nawet słońce dosyć często wychodziło zza chmur tylko, że temperatura bardzo, ale to bardzo powoli pięła się w górę. Można by powiedzieć, że warunki nawet dosyć niezłe by pracować nad formą na nowy sezon. Korzystałam z pięknej pogody na maxa. Często wybierałam się na treningi do Czech, gdzie warunki do trenowania mam całkiem niezłe, czyli fałdki, górki, góry, a co najważniejsze asfalt jest rewelacyjny, nie muszę się obawiać, że za chwilę wjadę do dziury lub na zjeździe nagle pokaże mi się głęboki na 20cm krater. Inaczej znowu wygląda to u nas w Polsce;) Jadąc po przeoranej zimą drodze, człowiek wie, że żyje. Potrzepie z wszystkich stron, ma się wtedy iście warunki typu MTB na szosie.
Już niedługo bo za tydzień w Murowanej Goślinie przekonam się jak przepracowałam zimę, jak rodzime warunki przyczyniły się do budowania formy na nowy sezon, który jest już tuż tuż 😉
napisz coś od siebie