Papergirl to inicjatywa łącząca nie tylko sztukę i rowery, ale i artystów z odbiorcami, pieszych z rowerzystami, ludzi w ogóle – i to w bezpośredni, przyjazny sposób. Zapoczątkowana w Berlinie w 2006 roku przez lokalną artystkę, Aishę Ronninger, miała na celu propagowanie sztuki w miejscach publicznych, także (a może i przede wszystkim) wśród tych, którzy nie bywają w galeriach i nie mają z nią styczności na co dzień. Prace zgłoszone przez artystów chętnych do wzięcia udziału w tym projekcie znajdują się zwykle na wystawie zbiorowej by potem, w formie zwiniętych rulonów – „przesyłek” trafić do rąk przechodniów, za pośrednictwem wolontariuszy na rowerach. Tak oto pojawiła się kolejna forma funkcjonowania sztuki w przestrzeni publicznej, a także odpowiedź na zaostrzenie berlińskich przepisów odnośnie rozklejania plakatów i umieszczania graffiti na murach. Alternatywa ta okazała się o tyle intrygująca i zachęcająca ludzi do interakcji, że – choć początkowo miała być akcją jednorazową – rozprzestrzeniła się również w innych miejscach na świecie. W ciągu kilku lat Papergirl organizowano w różnych miastach na świecie, m.in. w Bristolu, Dublinie, Glasgow, Istambule, Belgradzie, Nowym Jorku, San Francisco, Vancouver, Belfaście czy Calgary oraz w wielu innych miejscach. Rowerowo-artystyczna inicjatywa trafiła także do Polski – sztuka na rowerach pojawiła się w Trójmieście.
O akcji porozmawiałam z Julie Steenson i Jodie Young, organizatorkami Papergirl w Belfaście oraz z Carrie Yap, koordynatorką projektu w Calgary. Opowiedziały mi o swoich doświadczeniach i odczuciach z nią związanych:
Dlaczego zdecydowałyście się wystartować z akcją Papergirl?
Julie i Jodie: Zainicjowałyśmy akcję w Belfaście pod koniec 2012 roku, po tym jak usłyszałyśmy o Papergirl w Dublinie. Kiedy tylko dowiedziałyśmy się o projekcie, byłyśmy przekonane o tym, by zaaranżować coś takiego również w naszym mieście I poprosiłyśmy Aishę Ronniger o zgodę. Podobało nam się to, że projekt był dobrą zabawą i formą integracji, ale również to, że możemy pracować wspólnie nad czymś jako przyjaciele i że łączy się to z naszą wspólną miłością – do sztuki i designu.
Carrie: Z zawodu jestem urbanistką i wierzę w znaczenie sztuki publicznej, funkcjonującej w przestrzeni miejskiej. Papergirl Calgary było szansą ku temu, by uczynić sztukę dostępną dla ludzi – dla artystów, którzy mają różne możliwości eksponowania jej, jak i dla mieszkańców, którzy zwykle nie uczestniczą w lokalnym życiu artystycznym.
Ilu artystów było do tej pory zaangażowanych w inicjtywę Papergirl w Waszych miastach?
J&J: Około 100, z czego ponad 60 w 2014 roku.
C: W ciągu trzech lat w Papergirl Calgary uczestniczyło ponad 150 artystów z całego świata.
Jakie sytuacje, wydarzenia, momenty wspominacie najprzyjemniej, uważacie za najcenniejsze lub najbardziej zabawne? Opowiedzcie swoje ulubione historie związane z Papergirl.
J&J: Szczerze mówiąc, całość jest świetną zabawą! To niezwykle ekscytujące gdy co roku napływają kolejne zgłoszenia. Noc otwierająca całe przedsięwzięcie jest zawsze wydarzeniem – to dobra okazja by poznać lokalnych artystów, którzy zgłosili swoje prace. W zeszłym roku dwójka twórców przyleciała z Londynu na noc inauguracyjną, więc było bardzo miło dowiedzieć się, że Papergirl Belfast stał się pretekstem ku temu, by zjawili się w naszym wspaniałym mieście. Również wsparcie lokalnych bloggerów i fotografów, dokumentujących akcję jest czymś, za co jesteśmy zawsze niezmiernie wdzięczni.
C: jedna z moich ulubionych historii przydarzyła się w tym roku. Przekazywaliśmy właśnie pracę niczego nie spodziewającemu się mieszkańcowi na Stephen Avenue. Tak się złożyło, że autor owej pracy też się tam znajdował i był świadkiem radości osoby odpakowującej „przesyłkę”. To było świetne doświadczenie, widzieć radość obu stron – zarówno twórcy, jak i odbiorcy.
Papergirl Calgary (fot. Gerardo Marquez, Arashi Moon)
Co jest dla Was najciekawsze i najistotniejsze w tej inicjatywie?
J&J: uwielbiamy to, jak projekt łączy ludzi. Świetnie mieć możliwość podzielenia się talentem tak wielu artystów ze społeczeństwem i obserwowania ich reakcji na wystawie, jak i w trakcie dystrybucji prac.
C: Ludzie z zewnątrz i ich reakcje są dla nas potwierdzeniem, że w Calgary istnieje mocna społeczność ludzi powiązanych ze sztuką.
Dlaczego sądzicie, że sztuka + rowery to dobre połączenie?
J&J: Rowery dają możliwość bezpłatnego transportu podczas przemierzania miasta. Kiedy jedziesz na rowerze, nie jesteś odcięty od ludzi wokół ciebie – możesz powiedzieć „cześć”, mijjąc ich. Możesz też wręczyć człowiekowi mijanemu na ulicy rolkę ze sztuką w środku – i to jest jeszcze fajniejsze.
C: W Calgary obie grupy (zarówno rowerowa jak i artystyczna) mocno się wspierają ponieważ rozumieją, że budowanie społeczności daje moc i że w gruncie rzeczy, łącząc siły, wszyscy zmierzamy w tym samym celu – by zaznaczyć swoj miejsce i zostać zauważonymi w przestrzeni publicznej.
Jakie macie plany na rok 2015?
J&J: Przyjmujemy aktualnie zgłoszenia na Papergirl 2015 (link na końcu posta)! W czerwcu wystawiamy prace w galerii PS2, nim zostaną zwinięte i przekazane przechodniom parę tygodni później.
C: Dalsza wymiana prac, artystyczno-rowerowe wyprawy w przestrzeni publicznej i rozmowy dotyczące znaczenia sztuki w tej przestrzeni.
Krótko mówiąc – kolejne działania Papergirl w toku!
Na koniec – kilka linków dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat projektów Papergirl lub zgłosić swoje prace:
Papergirlworld – twitterowy kanał Aishy Ronninger, bieżące informacje na temat inicjatyw Papergirl
napisz coś od siebie