Rowery elektryczne to coraz częstszy widok na polskich ulicach. Czy w naszym kraju mają szansę zdobyć popularność tak dużą, jak na zachodzie?
W samym tylko 2016 nabywców znalazło w Polsce 10 tysięcy rowerów elektrycznych. Przy łącznej liczbie wszystkich sprzedanych jednośladów taki wynik nie robi wprawdzie wrażenia, jednak dużo większe znaczenie ma tempo wzrostu zainteresowania tym segmentem rynku. A te jest naprawdę duże i kształtuje się na poziomie 60 procent rocznie – to aż dziesięciokrotnie więcej niż średnia dla całego świata.
Mimo coraz większej popularności e-rowerów, nadal jesteśmy w europejskim ogonie. Dla porównania w Finlandii sprzedaje się ich dwukrotnie więcej, a Finów jest blisko 8 razy mniej niż Polaków. Nasz wynik jeszcze gorszy jest w porównaniu ze statystykami z Włoch, gdzie rocznie sprzedaje się blisko 120 tysięcy elektrycznych jednośladów. Wiele jednak wskazuje na to, że do tej formy transportu będziemy się coraz bardziej przekonywać.
Dla środowiska i portfela
Argumentów za tym, by z samochodów przesiąść na e-rowery jest mnóstwo. Dla tych, którzy nie lubią lub nie mogą spocić się w drodze do pracy, elektryczne jednoślady są dobrą alternatywą dla tradycyjnych. Dlatego miejscy aktywiści i specjaliści ds. transportu aglomeracyjnego coraz częściej właśnie w nich dostrzegają największą szansę na odkorkowanie dużych metropolii i zmniejszenie smogu, za który w dużej części odpowiadają samochodowe spaliny.
Wiedzą o tym administratorzy systemów miejskich wypożyczalni rowerów, którzy coraz chętniej do swojej floty włączają elektryczne jednoślady. Używać ich mogą między innymi mieszkańcy Warszawy i Rzeszowa, a od tego roku korzyści płynące z używania e-napędu odkryją także użytkownicy poznańskiego i gdańskiego systemu. Zapowiedzi zmian słychać poza tym z innych miast, a ofertę publicznych wypożyczalni uzupełniają inicjatywy komercyjne, działające nawet w mniejszych miejscowościach.
Nie tylko do miasta
W wyścigu o miano lidera w odkorkowaniu polskich miast najpoważniejszymi liderami e-rowerów są inne małe pojazdy elektryczne – przede wszystkim deskorolki i hulajnogi. Te jednak w porównaniu z bicyklami wypadają dość słabo. Rowery wyprzedzają je zarówno pod względem prędkości, jak i zasięgu. Nie bez znaczenia jest też maksymalne obciążenie. Użytkownicy o masie ciała przekraczającej 100 kilogramów bez przeszkód mogą korzystać z e-roweru, ale znalezienie hulajnogi czy deski może okazać się nie lada problemem.
Wspomniane pojazdy nadają się tylko do jazdy na utwardzonych, dobrze utrzymanych nawierzchniach, a ich niewielki zasięg sprawia, że trudno zaplanować wycieczkę poza miasto. Tymczasem e-rowery nie tylko pozwalają na pokonywanie dłuższych tras, ale też są przystosowane do jazdy poza drogami asfaltowymi – na przykład na szutrze lub drogach gruntowych. Poza tym producenci coraz częściej wyposażają w silnik elektryczny także rowery górskie, czego przykładem może być Author Elevation.
E-rowery: wady i zalety
Popularność rowerów elektrycznych w Polsce najpewniej będzie stale rosnąć. Podobnie jak ich użytkownicy z zachodu, coraz częściej doceniamy ich zalety:
- wygodę – nawet, jeśli droga do pracy wiedzie pod górkę, dzięki elektrycznemu wspomaganiu do firmy dotrzesz niespocony;
- szybkość – docenią ją użytkownicy z nieco gorszą kondycją, bo e-rowery umożliwiają rozwinięcie i utrzymanie przez długi czas prędkości 25 km/h;
- względy ekologiczne i ekonomiczne – e-rower nie wymaga ubezpieczenia, jego eksploatacja jest dużo tańsza niż skutera czy samochodu, a jednocześnie nie emituje spalin
Elektryczne jednoślady nie są jednak pozbawione wad. Najważniejsze to:
- większa waga – e-rowery ważą przeciętnie 20 kilogramów, co może utrudnić powrót do domu na rozładowanej baterii;
- trudniejsze naprawy;
- wyższa cena.
napisz coś od siebie