Trening z pomiarem mocy to bez wątpienia jedna z najlepszych metod oceny własnych możliwości i postępów treningowych, która w ostatnich latach zyskuje coraz większą popularność. Czynnikiem zniechęcającym jest niestety cena. Piasty z pomiarem mocy, specjalne korby czy pedały testowane ostatnio przez zawodników, to wydatek rzędu minimum 2000zł. Co jeśli chcemy sprawdzić postępy niskim kosztem i trenować na określonych pułapach mocy? Z pomocą przychodzą tu trenażery.
Tour de France zawsze nakręca mnie pozytywnie do treningów. Za pomocą różnych stron internetowych przeglądam generowaną przez kolarzy moc i studiuje każdy przejechany etap. Od dawna doskonale wiem, że trening z pomiarem mocy to przyszłość. Dzięki niemu dokładnie wiadomo jaką dawkę treningu powinniśmy sobie zaaplikować i jak wpływa ona na nasz organizm.
Niestety, najtańsze rozwiązanie, czyli piasta typu PowerTap lub pomiar wibracji łańcucha za pomocą czujnika firmy Polar to wydatki rzędu 2000zł. Mowa tutaj oczywiście o cenach nowych urządzeń, bo biorąc pod uwagę koszt serwisu, nie zaryzykowałbym kupna używanego sprzętu tego typu.
Co zatem pozostaje? Odpowiedź jest bardzo prosta – trenażery. Najtańsze urządzenie firmy Tacx z pomiarem mocy, czyli model Flow kosztuje już trochę ponad 1000zł. Oczywiście zapewnia ono dokładny pomiar generowanej mocy, która wyświetla nam się na specjalnym wyświetlaczu.
Jeśli jednak jesteśmy posiadaczami modeli z oporem magnetycznym, regulowanym za pomocą specjalnej 10 stopniowej manetki ( Satori, Sirius, Speedmatic), to również możemy korzystać z dobrodziejstw treningu z mocą. Na stronie firmy Tacx przedstawione są specjalne wykresy, na których w zależności od ustawionego oporu i prędkości (konieczne jest zamontowanie czujnika prędkości na tylnym kole) możemy bez problemu oszacować generowaną przez nas moc.
Jako posiadacz trenażera Tacx Cycleforce One (ojciec modeli Speedmatic lub Sirius) postanowiłem dokładnie sprawdzić zamieszczone przez producenta wykresy i porównać je z pomiarem mocy w pieście (PowerTap)i wynikami z testów wydolnościowych, które miałem okazję robić w przeszłości. Okazało się, że kluczem do uzyskania dokładnych wyników jest optymalne zamocowanie roweru w trenażerze. Przede wszystkim należy pamiętać o stosowaniu specjalnej opony firmy Tacx, która zapewnia odpowiedni opór i trzymanie się koła na rolce. Drugą sprawa jest napompowanie jej do odpowiedniego ciśnienia – producent zaleca 6-8 atmosfer (ja pompuje na 7) i nie stosowanie nadmiernego docisku rolki do opony.
Oczywiście tak jak napisałem, szacowana wartość mocy jest tylko orientacyjna, jednak przy odpowiednim ustawieniu wszystkiego zgodnie z zaleceniami producenta błąd może być naprawdę niewielki. Otwiera to przed nami dosyć spore możliwości, jak test Conconiego czy kontrolne jazdy na czas w stałych warunkach otoczenia, które mogą okazać się kluczem w ocenie postępów naszej formy. Wielu z nas pracuje, ma rodziny czy mało czasu na trening w trakcie tygodnia. Czemu zatem nie ułożyć swojego planu treningowego i wplecionych w niego interwałów w oparciu o moc? Jest naprawdę wiele możliwości.
Chętnym podaje jeszcze na koniec link do bardzo ciekawej strony, na której w zależności od wielu czynników i zmiennych oszacować można, za pomocą matematycznych wzorów, generowaną przez siebie moc w warunkach rzeczywistych. Polecam też wymienioną powyżej stronę firmy Tacx, gdzie co miesiąc pojawiają się naprawdę ciekawe plany treningowe, pozwalające na zabicie trenażerowej nudy (o której miałem już okazję kiedyś pisać).
napisz coś od siebie