Kiedy cztery lata temu, na jednym z badań lekarskich zapytano mnie: Kiedy Pan robił badania kontrolne płuc? – Odpowiedziałem, że nie pamiętam. Skierowanie do Instytutu Medycyny Pracy, zdjęcia i rozmowa z lekarzem, „…wie Pan 'pylica’ i to dosyć rozległa, bo ok. 40% płuc w kamieniu„. Przyjąłem to na klatkę tak jak przyjmuje się grypę, poboli i przejdzie, ale płuca nie bolą i to choroba śmiertelna….. mówią znajomi.Wściekły na wszystko i wszystkich, bo życie dokłada mi kolejny „pukel”, czyli garb. „I co Ci powiedzieli lekarze?” – pyta w domu żona: „to coś Ty u mnie brała za orgazm ,to nie było to, to moje płuca tak „cherlają „. Kolega który ma pylicę kupił rower i jedzie nie umiera. Kupiłem i ja pierwszy wypasiony (tak mi się wydawało), postawiłem na balkonie i tyle go widziałem. Drugi zakup też do końca nie przemyślany, aż trafiłem na i Mariana Kosowskiego z Imielina prowadzącego Dobry Sklep Rowerowy. Ma facet dar do tłumaczenie jak pokochać rower i co i jak się nim posługiwać, od tego czasu wiem że mam przyjaciela, a za razem pasjonata rowerowego. Początkowo w ramach rozciągania płuc, to 100 km dziennie, kiedyś bym pomyślał że to nie możliwe, a teraz 150 to nie za dobry wynik.
Od kilku lat jak jest możliwość wypożyczenia roweru, to nie odpuszczam, tak było w Ameryce Południowej. Jak będzie więcej czasu, to opiszę trasy i koszty wypożyczenia i utrzymania. Teraz mam ruszyć do Rosji, no bo mam dokumenty i marzenia. Jak to zawsze w życiu bywa, a mnie zawsze coś się trafia, wylądowałem w szpitalu – 3 tyg kroplówek – masakra. Ale trafiłem na dobrych ludzi. Poskładali mi płuco i ruszyłem do Krakowa, a tam zapłaciłem kawał grosza za ubezpieczenia i tylko tyle. Wściekły zapakowałem rower we wszystkie sakwy obciążyłem bagażem by sprawdzić jak rower się spisze. W trzy dni 400 km .
W pierwszym dniu 132 km z Katowic do Rudki nad Pilicę, super droga przez Myszków i Św Annę. Ścieżki rowerowe tylko w okolicy Dąbrowy Górniczej reszta to asfaltowe szaleństwo. Rower obciążony na maksa super zachowuje się w górkach. Na asfalcie brakuje mi trochę prędkości, ale nie mam jeszcze siły po szpitalu. Forma wyjdzie w drodze. W okolicach Radomska, wchodzę do sklepu, bułka, kiełbasa, pomidor, pomyślałem o piwie. „Panie tylko nie piwo bo tu połowa chłopów ze wsi siedzi za piwo i rower” – ot temat dla mnie. TV nie raz pokazuje wioskowe sklepy, gdzie popija się winko „MAMROT”, a tu browar. To akurat jedyny sklep w okolicy kilkunastu kilometrów, ot nieszczęście bo w sklepie nikt nie kupuje trunków, tylko baby i tylko chleb.
Pewnego dnia Policja wszystkim rowerzystom każe dmuchać. W jednym dniu. Oczywiście mandaty, ale kto zapłaci w wiosce? Na piwo jest, na mandat już nie. Oddano sprawy do sądu, a tam po 900 zł. „Panie kto ma takie pieniądze„, więc w zamian wszystkich zamknęli na 3 miesiące. „Byki jedne, nic nie robią w tym więzieniu i jeszcze bardziej się rozleniwią” – mówi sprzedawczyni. Koszt utrzymania więźnia to 2500 miesięcznie, no to Państwo zrobiło biznes. U mnie był Milicjant Malinowski, tyn jak napotkał pijaczka to od razu wykręcał wentyle i po sprawie. Nie osądzam, ale po kilku dziesięciu kilometrach, to piwo smakuje i uzupełnia sole. JADYMY, ruszam w kierunku Kamańczy w Bieszczadach by tam skierować się w kierunku granicy z Słowacji i dalej na Ukrainę.
Dalszy ciąg wkrótce.
3 komentarze