Kierunek Azerbejdżan – cz.17 – LUXUSOWA PANI

JADYMY! Pani obładowana złotem, na szyi łańcuch jak na kopalni, na ręce taśmy w kolorze żółtym – tak na oko kilka kg złota. Kolejnego dnia próbuję jeszcze raz, ale jak otwarła paszczę ze złotymi zębami i zaryczała jak lwica „niettttttttt!”, to odpuściłem. Nie byłem w stanie nawet pokazać jej środkowego palca na pożegnanie – taka miła dziewczyna. Dobre spanie w Batumi to GULNASI’S GEST HAUSE UL lELMONTOWA – blisko centrum, cicho, fajna ekipa – polecam!

20120817180720 (4) 20120817185227 (3)
20120817184946(2) 20120817180756(1)
20120817183200 (3) 20120822090012(4)

Kulam po raz kolejny moje koło w góry, tym razem do POTI. Tam kolejny port i 118 km do zrobienia. Po drodze Kabuletii, to kolejny kurort, tu miejscowi urzędują. Rozbić namiot nie problem, każde miejsce do dyspozycji…..z tym gorzej było w Batumi tam trochę marudzili na rozbity namiot. Znalezienie biura, gdzie sprzedają bilety na prom to szukanie igły w stogu siana. Podaję namiary LTD COMPANY NIKO HOTEL POLIASTOMI UL BAGAGE 22 POTI. Pisze że otwarte od 10 rano ale dopiero koło pierwszej po południu zjawił się sam kierownik. Grzecznie pytam o bilet – „nie znaju” – brzmi odpowiedz – „burza na morzu i wszystkie promy stoją w Odessie. Przyjedz za dwa dni, zobaczymy co się da zrobić „. Trudno, wybieram plaże Kabuletii, rozbijam namiot obok namiotu rodziny z czwórką dzieci. Namiot sąsiadów to zbity z desek, szałas pokryty folią i szmatami – ważne że dzieci mają wakacje. Czym chata bogata, więc zostaję od razu zaproszony na obiad. Zupa pomidorowa, chleb, wino. Wino piją wszyscy nawet najmniejszy trzylatek, ten ma rozrobione z wodą.

Przyjechała ekipa z Tibilisi. Ci to mieli litry czaczy i wszyscy dosiadali mojego konika na dwóch kołach. Cieszyli się jak dzieci bo takiego rowerka jeszcze nie widzieli co i mnie ucieszyło. Zostawili mi zapas jedzenia na dwa dni, wódki na tydzień, a wina na dwa, więc to ja moich sąsiadów zapraszałem na obiady i kolacje. Wieczorem konkurs jak w San Remo. Piosenki Gruzińskie, a ja biesiada z karczmy piwnej. Bardzo podobała im się ,,górniku górniku co Ci po ciuliku, ciulik Ci nie stanie, bo robisz na ścianie,, ale i Karolinka cieszyła dzieciarnię. Niebo zrobiło się dosłownie czarne,wiatr rozniósł namiot sąsiadów, a oni uciekli do samochodu. Ani jednej kropki deszczu nie spadło tylko wiatr i czarne chmury. Dwa dni minęły szybko, bo fajna ekipa. Morze się uspokoiło więc skusiłem się na kąpiel rewelacja taka woda po burzy.

20120818151612 (7) 20120819092819 (2)
20120818160111(3) 20120818160111(1)

Wróciłem pod biuro z biletami. Tym razem Pani w czerni oświadczyła, że biletów już nie ma i nie będzie. „No jak to przecie burza na morzu była? – „Burza niet,  biletów niet„. Do Kamandira chcę się dostać. Pani nie bardzo chce mi pokazać, gdzie to ale w końcu zapukała do pokoju obok i tam kierownik siedzi przy komputerze, który służy mu do oglądania pornoli. „No biletów już nie ma” – odpowiada, a ja na to – „Towarzyszu jak nie ma? Dwa dni temu obiecaliście, że jeden będzie i jak tu wierzyć w słowo Towarzysza”. Uśmiechnął się i zadzwonił po Panią w czerni, mrugnięcie oczkiem i kazał mi się jeszcze pokazać. Pani wypisała dokument do banku, gdzie mam wpłacić 160 USA za bilet. Kupa kasy ale co robić. W banku jeszcze chcę wyciągnąć z 50 lari, bo dolarów mi brakło. Wypłacam, z bankomatu wyskoczyło 30 a na wydruku 50…. no pech to mało. Pytam panienki z okienka czy oni te bankomaty maja tak już na dzień dobry ? Dobrze że kolejni już nie dostali ani grosza bo maszyna stawia opory. Walka o zwrot 20 lari bez sensu…. wypełniłem stertę papierów i obiecali, że sprawdzą i zwrot już w Polsce nastąpi – do dziś ani grosza. Ważne że zapłaciłem i papier w ręku.

Nie ma specjalisty od wydruku biletu słyszę, jutro specjalista będzie z samego rana to bilet wystawi….a i proszę nie zapomnieć jutro Kierownikowi wyrazić wdzięczność za bilet. Nie zrozumiałem za co ta wdzięczność dopóty nie zobaczyłem Ukraińców. Liczyli kasę ile Towarzyszowi odpalić za uprzejmość. Oni często na tej trasie, więc odpalać muszą. Pan – słyszę – Pan z Polski, tak ja, Stefan Polak z pokolenia na pokolenie. Ot los mnie po Rosji gnał bo ojciec nie wyjechał na czas i zostałem. Elektrykiem byłem, budowałem największe inwestycje w ZSRR, a teraz pijakiem jestem i nie dał byś kilka lari na wódkę. Kasy to za bardzo nie mam tylko parę groszy, a muszę dwa dni jeszcze tu przebalować.

20120819092819 (3) 20120822090626 (2)

„Prom przyjedzie za dwa dni, bo sztorm był więc musisz gdzieś spać. Jest tu jedna dobra kobieta, zapytam może Cię przenocuje”. Neli, tak ma na imię moja kolejna gospodyni. Ja to 72 lata już mam, a takiego pijaka jak Polak nigdzie nie ma, to dobry człowiek ale jak poczuje wódkę to od razu utopiony. Nie dawaj mu pieniędzy bo od razu przepije. Wieczorem zaprosiła mnie na kolację – ja pochodzę z Osetii ale wojna mnie wygnała z domu. Piękny dom miałam i dobrego męża, synów dwóch – jeden niepełnosprawny ze mną został, a drugi Bóg wie gdzie. Tam różni sąsiedzi mieszkali Osetyńcy, Gruzini, Rosjanie…… żenili się, pracowali razem ale jak wybuchła wojna to wszyscy się nienawidzili. Sąsiad na sąsiada donosił. Rosjanie wpadli do wioski z Czeczeńcami i zaczęli mordować. Panie, co się działo! Sąsiadka młoda dziewczyna miała dziecko z Gruzinem, zabrali jej dziecko i wrzucili do koryta świniom, a ją zapakowali na samochód i słuch zaginął . Na podwórku grali głową od syna sąsiadki w piłkę. Mówię im że wstydu nie mają, a oni zaczęli strzelać do mnie. Jeden z kuzynów mówił „uciekaj bo Cię zabiją”, ale ja mam syna na wózku, więc gdzie ucieknę? Przyszli po kilku dniach. Przystawili pistolet synowi do głowy i mówią pieniądze dawaj bo inaczej zabijemy tą pokrakę. Pieniędzy nie miałam, więc wyrwałam wszystkie koronki ze złota i oddałam. Uciekłam ostatnia z domu. Nie spalili, teraz mieszka tam sąsiad, z którym koty darłam. Płakać się chce bo wszystko straciłam. Dobrze że mam rodzinę męża to dali mi część domu i tu mieszkam z synem. Nie mogę słowa wydobyć przytulam starszą Panią i leją mi się łzy, a pewien byłem że płakać nie potrafię i nie chcę pokazywać swoich emocji .

20120823070323 (3)

Robię zakupy na targu i robimy kolację, słucham opowieści, że ciarki przechodzą. Polaka zaprosiliśmy na kolację, przyszedł ogolony czyściutki całkowicie inny człowiek. I ten ma opowieści o Katyniu, jak to ojcu udało się wywinąć z rąk oprawców, o jego losach, o dwóch żonach i dzieciach – Bóg wie gdzie rozsianych po całej Rosji.

Informatyk podjechał mercedesem i od razu u Kamandira był, no to jak bilet drukować. Wyczekałem moment, że u kamandira dużo ludzi i wchodzę, ściskam dłonie dziękuję za pomoc. Widać, że oczekuje kasy ale nie wypadało przy obcych brać. Paweł, młody Polak z Polski ten ma szczęście bo wdzięczności nie musiał okazywać a i bilet kupił za 145 USA. Prom – statek zwał jak zwał ,,GIEROJ SHIPKI ,,. Tiry załadowane i Nas zapakowano do kabiny – cztery łóżka i łazienka. Pomieszczenie zajmujemy z kierowcami tira. Wożą świnie do Gruzji, bo nasze są smaczne i robią z nich szaszłyki. Dowiaduję się że jednym przejazdem zabierają 274 świnie i taki transport na promie kosztuje 2600 USA, a pusty tir to tylko połowa.

Statek to małe więzienie, gdzie reguluje się czas posiłkami i tu trzeba przyznać, że są bardzo dobre. DARAGIJE PASAŻYRY NADA PAKUSZAĆ – płynęło z głośników rano południe i wieczorem. Dopełnieniem była czacza, którą mieli kierowcy więc dwa dni korzystam z ich gościnności, a trzy nocki śnię o piratach i nowych przygodach. Do Odessy to 30 km, więc kulamy się z Pawłem razem i tu każdy w swoją stronę bo Odessę robiłem już kilka razy. Sznur samochodu ciągnie się kilometrami. Docieram do budki strażnika, ten pieczątkę i pytanie – gdzie się pchasz? Tam złodziej na złodzieju!do domu tu mam najbliżej. A co to za granica? – pytam z ciekawości  – no Nadniestrzańska Republika – słyszę – 10 euro za wjazd rowerem – No jak to? Za rower opłata? Nigdzie na kuli ziemskiej takiej opłaty nie ma. – U nas nie ma kuli jest płasko i płacić trzeba – otrzymałem odpowiedź. No mam kasę, tylko na jedzenie nie na opłaty, więc kłócę się ale nic to nie daje. Wywalczyłem opłatę w wysokości 5 euro. Bank na granicy, więc kolejne 10 euro zamieniam na ichniejsze pieniądze – to ruble z wizerunkiem Cara. Kupuję konserwy rybne, bo innych nie, ma bochenek chleba i mam już ruszać, a tu zagrodziła mi drogę policja. – Pan jesteś pijany, a to kosztuje 50 euro – Ja pijany? Żarty, ja nie piję. Narysowali kreskę i każą mi po linii iść prosto. Dupsko mnie boli więc troszkę się chwieje. – A widzisz sam że pijany – daję słowo honoru że nie piłem – na ch.. mi Twoje słowo, pieniądze dawaj – no przysięgam, nie piję  – A na co Ty przysięgniesz? – śmieją się, ja się rozglądam i widzę ogromny pomnik Lenina, na niego pokazuję ręką.

SONY DSC SONY DSC

Jeden z policjantów kiwnął ręką – to dureń, zostaw go – usłyszałem. Miejscowy zaprasza mnie do kolacji i mówi mi że tu tak jest, wszyscy łapówki biorą dopiero się dowiesz jak dalej ruszysz. Nocka się zbliża, więc widzę ogromny sad. Ciągnie się bez końca. Nie można wjechać w głąb bo zarośnięty po pachy. Nabrałem wody z sześć litrów i dalej w głąb sadu. Nie jadę, bo boję się, że przebiję opony, więc pcham. Dziwny sad, nawet muchy nie było, a już o komarze zapomnieć. Rozbijam namiot rozbieram się do rosołu i biorę prysznic taki pachnący szampon. Na waleta bo wieczorek cieplutki ,w planach zrobić porządek w notatkach, gdy nagle słyszę ,,PAN, JA LUXUSOWA PANI!”

CDN.

20120825050840(2) 20120826053656 (3)
SONY DSC SONY DSC
SONY DSC SONY DSC
SONY DSC 20120818160144 (2)

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

5 komentarzy

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj