102km odcinek po czeskiej stronie Beskidów był bardzo ciężki, powiedziałbym nawet, że królewski. Pokonaliśmy 3700 metrów w pionie! Każdy był wyczerpany, wielu z nas po prostu zabrakło sił na końcówkę, a zmęczenie potęgował deszcz i zimno. Ja też miałem spore problemy. Początkowo jechała nas większa grupka, potem jechałem razem z Markiem Galiński i Piotrkiem Brzózką. Etap obfitował w defekty. Martin Horak, lider wyścigu, po jednym z nich został z tyłu, lecz po tym, jak zdołał nas dojść, skontrował i miałem spore problemy, żeby utrzymać jego tempo. Niestety na jednym z technicznych zjazdów Horak miał upadek i widziałem, jak siedział na poboczu, trzymając się za rękę. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało, choć wyglądało to nienajlepiej. Na końcowych kilometrach Piotrek Brzózka został z tyłu, był wyczerpany. Zostałem ja sam i Marek, lecz gonił nas Belg -Vermeulen. Na ostatnim zjeździe złapałem gumę, jednak postanowiłem jechać dalej, gdyż naprawa kosztowałaby mnie o wiele więcej czasu. Do mety dojechałem już praktycznie na samej obręczy. Byłem drugi, 4 minuty za Markiem Galińskim, który na 5 km do mety odskoczył. Drugie miejsce w generalce to dobra pozycja, ale jutro kolejny ciężki etap.
napisz coś od siebie