Piękne miejsce, super trasa, duże wyzwanie. Na starcie cała czołówka krajowa i wielu kolarzy z Czech. Pogoda dopisuje, świeci słońce. Start. Pierwszy podjazd rozpoczął się dość mocnym tempem. Ja wiedząc, że czeka nas długie ściganie odpuszczam i jadę swoje. Długi czas jadę na 8-9 pozycji. Pokonuje kolejne zjazdy podjazdy dochodzę pojedyncze osoby. Walczę. Trasa bardzo wymagająca, trzeba być cały czas skupionym. Dochodzę Bartosza Banacha i razem (jedzie jeszcze z nami Tomek Pierwocha) jedziemy równym dobrym tempem. Tomek złapał gumę i zostajemy we dwóch. Drugą cześć trasy rozpoczynamy z 20 min. stratą do pierwszego. Staram się podkręcić tempo żeby nie tracić jeszcze więcej. Niestety, mimo że regularnie jadłem i piłem po nie całych 4 godzinach jazdy bardzo opadam z sił. Wyprzedzają mnie kolejni zawodnicy a ja nawet nie potrafię im siąść na koło. Wlekę się do mety. Przed szczytem Wielkiej Sowy, dochodzą mnie kolejni zawodnicy, trzy osobowa grupa. Na szczycie ostatkiem sił wjeżdżam z nimi. Wiedziałem, że jestem za słaby żeby z nimi dojechać do mety, więc postanowiłem, że oderwę się od nich na zjeździe. Pozwoliłem sobie na odrobinę szaleństw i dałem się ponieść fantazji 🙂 Zostałem sam, urwałem ich na zjeździe nawet ich nie widać. Niestety tak jak przewidziałem na kolejnym podjeździe dochodzą mnie i zostawiają. Dojeżdżam do mety, zmęczony i niezbyt zadowolony z mojego miejsca. Cóż niestety tak bywa.
napisz coś od siebie