Młode Wilki górą!

Tak jak wspominałem ostatnio, start w Murowanej Goślinie miał być debiutem po ok. 15 miesiącach pauzowania od ustrukturyzowanych treningów. Mocniejsze przygotowania ruszyły w lutym – zgrupowanie we włoskim Rimini pomogło wyrwać się ze strefy komfortu, w którą człowiek po ponad roku przerwy od rutyny treningowej, zapada się jak w dmuchany fotel. Po powrocie z Włoch skupiłem się na adaptacji anatomicznej do nowego Introverta, przeszedłem kontrolne badania wydolnościowe i wreszcie nastąpił pierwszy start kontrolny w Murowanej, który miał zweryfikować ostatnie 2 miesiące treningów. Co z niego wynikło? Tym razem, 1:0 dla Młodych Wilków:)

Krótko o rywalizacji
Generalnie do pierwszego startu podszedłem raczej na luzie. Po sezonie pauzy wracający do ścigania zawodnik tak naprawdę nie wie, czego się może spodziewać po przeciwnikach. Podczas zimowych treningów oraz zgrupowania w Rimini uzyskałem kilka silnych sygnałów, że nogi nie kręcą się najlepiej. Przyjąłem taktykę – „spokojnie, bez nerwów realizuję swój plan treningowy”. Murowana Goślina dała mi możliwość przede wszystkim przeprowadzenia obserwacji moich przeciwników, wynikał z tego raczej zachowawczy styl jazdy. Było kilka momentów dłuższego „spawania” z kilkoma znakami zapytania, natomiast sama końcówka wyścigu utwierdziła mnie w przekonaniu, że obecna forma wydaje się być przyzwoita.

Ciekawy element rywalizacji miał miejsce po przejeździe przez Dziewiczą Górę – Mateusz Zoń wraz z Łukaszem Pihulakiem po wspólnym ataku wypracowali ok. 15 sekundową przewagę, która wystarczyła do zerwania kontaktu wzrokowego z grupą pościgową.  Oprócz Oskara Plucińskiego i mnie, znalazło się w niej dwóch moich kolegów teamowych, co wpłynęło na podjęcie decyzji o próbie skasowania ucieczki. Manewr został dość sprawnie wykonany i wkrótce dojechaliśmy przeciwników. Elementem rozstrzygającym o kolejności na mecie, który ewidentnie rozegrałem na swoją niekorzyść, był przejazd przez finałową piaskownicę… efekt – jedynie 6 miejsce. Z drugiej strony bardzo cieszy 2 miejsce Piotra Wilka z mojego teamu, który był aktywny w czasie całego wyścigu. Gratulacje dla zwycięzców!

Warto również wspomnieć, że start okazał się bardzo owocny dla całej drużyny DSR – AUTHOR. Team odniósł pierwsze zwycięstwo drużynowe na dystansie mega! Jest to moim zdaniem bardzo dobry prognostyk przed kolejnymi startami.

Wizyta w Murowanej Goślinie to również wiele spotkań z osobami, które pojawiają się  na startach maratonów od lat. Naprawdę fajnie po przerwie poczuć znów klimat dnia startowego i całą masę pozytywnej energii płynącej od innych znajomych kolarzy! Z pewnością cieszą powroty do ścigania takich osób, jak Agnieszka Krok, Wojtek Rakowski, czy braci Bieniasz. Miło spojrzeć na listę startową i odnaleźć pomimo upływu czasu te same nazwiska, co 5 lat wcześniej!

Jak już pisałem wcześniej, start w Murowanej poprzedziłem kontrolnymi badaniami wydolnościowymi w Centrum Diagnostyki Sportowej Diagnostix w Wiśle. Przyznam się, że ostatni raz byłem kłuty w palec w 2004 roku. W tym roku dysponując jeszcze mniejszą ilością czasu na trening, niż zwykle, zdecydowałem się zwiększyć jego precyzję i trenować ściśle te elementy, które mogą zadecydować o zwycięstwie na dystansie mega. Badania pozwoliły określić poziom mojej obecnej formy i zlokalizować  obszary, które wymagają dalszej pracy.

Zapraszam również na stronę: www.dsr.author.pl

Pozdrawiam!

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

1 komentarz

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj