Baaardzo wietrzny Sochaczew

Na zawodach Poland Bike w Sochaczewie wybrałem dystans Mini. Tydzień później są zawody bikejoringowe w Pruszczu Gdańskim. Krótszy dystans pozwala mi wejść w wyższą intensywność, pobudzić organizm przed startem w bikejoringu.

Dzień był baaardzo wietrzny, ale nie padało, było sucho.

Ponieważ był to pierwszy start w sezonie 2011 cyklu Polandbike, dystanse Mini i Max startowały wspólnie, nie było też sektorów. Po starcie, nie chcąc zostać na rancie, udało mi się zająć miejsce zaraz za samochodem pilotującym wyścig i osłonić się w ten sposób przed niebywale silnym wiatrem. Dwóch zawodników odjechało do przodu, w tym Daniel Pepla. Główna grupa, przy bardzo silnym wietrze, jechała bardzo spokojnie, nikt nie chciał ciągnąć całej grupy, w której jechali faworyci, m.in. Galiński, Kowal, Rękawek. Po wjechaniu w teren Marek Galiński wyszedł na prowadzenie i nadał bardzo silne tempo, jechaliśmy dużo szybciej niż chwilę wcześniej po szosie. Z kilkusetosobowego peletonu zostało około 7 zawodników. Nie wytrzymałem po jakimś czasie tak mocnego tempa i z jeszcze jednym zawodnikiem musieliśmy puścić pierwszą grupę, za nami nie widać było już nikogo. W pewnym momencie widzę tylko czerwone znaki dystansu Max, zatrzymuję się, wiem, że ewentualne gonienie zawodnika, z którym jechałem, będzie bardzo trudne. Krzyczę do ostatnio mijanych funkcyjnych „gdzie rozjazd?”, słyszę: „tu”. Wtedy na główniejszej drodze, odchodzącej w prawo, widzę pilota na motorze. Już więcej się nie pomylę z pilotem, myślę, ale straciłem około minuty ciężko wypracowanej przewagi. Teraz jadę sam po łatwych, szerokich drogach, często pod potwornie silny wiatr. Taka indywidualna jazda stałym tempem nie należy do moich mocnych stron. Na długich prostych widzę kilkaset metrów za mną niebieski strój Kamila Zawistowskiego. Jest ok. 15 km do mety. Wiatr jest tak silny, że moja prędkość po wyjechaniu na otwartą przestrzeń spada z ok. 35 km/h do nawet 20 km/h. W pewnym momencie Kamil dochodzi mnie i dalej jedziemy razem po zmianach. Wszystko wyjaśni się w walce na finiszu. Staram się zachować resztki skupienia i świeżość na finisz. Kiedy widzę, że zaczynamy zbliżać się do stadionu, gdzie jest meta, nie schodzę już ze zmiany, wrzucam twardsze przełożenie i zaczynam jechać bardzo mocno, dynamicznie, tak jak całą trasę jadę w bikejoringu, i tak do samej mety, nie oglądając się. Kamil Zawistowski z Banaszek Duda Team wpada za mną 4 sekundy. Zwycięstwo! 🙂

Cały weekend był dla mnie udany zarówno pod względem sportowym, jak i treningowym. W sobotę przed wyścigiem Zoja miała aportowanie, to bardzo intensywny trening dla psa. W niedzielę wraz z okolicznymi szosowcami pojechałem na trening na szosę, 110 km przy silnym wietrze. Po treningu na szosie odpocząłem trochę i pojechałem z Zoją do lasu na trening w uprzęży. W tygodniu, gdy mam dużo pracy w sklepie, nie mogę tyle czasu poświęcić na trening – mój i Zoi, tym bardziej cieszy mnie ostatni weekend 🙂

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

1 komentarz

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj