Accent to bardzo prężnie rozwijającą się polska marka, znana ze świetnego stosunku jakości do ceny. Oferta jest na tyle szeroka, że z dostępnych części sygnowanych jej logiem, możemy nie tylko złożyć praktycznie cały rower, ale także ubrać się od stóp do głów. Dziś kilka słów o jednej z nowości na nadchodzący sezon, a mianowicie błotnikach (origami) – Black Hawk 1 i 2.
Czemu origami? Może to trochę stwierdzenie na wyrost, ale w pewnym stopniu zakupione błotniki musimy uformować i złożyć sobie sami. Zarówno przedni jak i tylny otrzymujemy wraz z formą stanowiącą zarazem opakowanie. Po oddzieleniu elementów od siebie, nasze zadanie sprowadza się do odpowiedniego zagięcia Black Hawków wzdłuż żłobionych linii i przymocowanie do dołączonych stelaży. Prawda, że proste?
Kolejną rzeczą, jest spora elastyczność tworzywa, z którego zostały wykonane Black Hawki. W pierwszym momencie powoduje to bardzo mieszane uczucia, jednak po zamontowaniu na szczęście nabierają one sztywności w odpowiednich płaszczyznach. Co więcej, prawdopodobieństwo, że błotniki pękną podczas upadku lub transportu maleje w tym miejscu praktycznie do zera.
Przedni błotnik zawiera w swoim zestawie wykonany z tworzywa stelaż, a także gumowe paski. Montaż rozpoczynamy od oddzielenia go od wykonanego z tego samego materiału opakowania i zagięcia wzdłuż odpowiednio nagniecionych rowków. Kolejny krok, to przepuszczenie gumowych pasków przed plastikowy stelaż, do którego będziemy mocować nasz błotnik. Paski posiadają odpowiednio nacięte otwory, które zahaczamy o specjalnie przygotowane wypustki znajdujące się w stelażu. Następnie obejmujemy gumowymi paskami nasza ramę. Co ważne, możemy to zrobić niezależnie od kształtu jej dolnej rury i cała czynność zajmuje bardzo mało czasu.
Błotnik montowany jest do stelaża przy pomocy specjalnych klipsów, które wskakują z lekkim oporem. Daje to pewność, że będzie trzymał się on na miejscu i nie odpadnie w czasie jazdy. Charakterystyczne zatrzaśnięcie ostatniego klipsa, daje znak, że Black Hawk siedzi na swoim miejscu i jest gotowy do użycia.
Podobny system mocowania: SKS Mud-X, X-Board.
Tutaj również musimy rozpocząć od oddzielenia błotnika od wypraski. W dołączonym woreczku znajdziemy, elementy stelaża, komplet śrubek i kluczyk imbusowy pomagający w mocniejszym zaciśnięciu obejmy mocowania na sztycy. Montaż samego stelaża jest bajecznie prosty i polega on na złożeniu elementów ze sobą i skręcenie 4 śrubami. Warto w tym miejscu dodać, ze są one świetnie spasowane i trudno doszukiwać się tutaj jakiś niedoróbek czy szpar. Kolejny krok to montaż stelaża do sztycy. Odbywa się on za pomocą paska z odpowiednio wyperforowanymi ząbkami. Służą one do dodatkowego zaciśnięcia błotnika na sztycy, tak aby nie przesuwał się on na boki w trakcie jazdy. Zaciśnięcie odbywa się za pomocą dołączonego do zestawu kluczyka imbusowego, którym odpowiednio mocno skręcamy wykonaną z tworzywa obejmę.
Na koniec postawienie kropki nad „i”, czyli przyczepienie błotnika tylnego za pomocą analogicznych klipsów, jak w przypadku przedniego. Gdy siedzi on już na swoim miejscu, mamy możliwość regulacji i nastawienia odpowiedniego kąta pochylenia – na szczęście tym razem bez konieczności używania narzędzi. Przekręcaniu pokrętła towarzyszy charakterystyczne klikanie przeskakujących zapadek, dające pewność, że po skręceniu błotnik nie będzie samoczynnie przesuwał w górę lub w dół.
Podobny system mocowania: SKS Dashblade, Grand M.O.M, X-Tra-Dry, X-Blade,
Podsumowanie
Black Hawk to naprawdę sympatyczny zestaw błotników z bardzo ciekawymi rozwiązaniami i nietypowym montażem. Ich odpowiednie zagięcie, pewny system mocujący i sztywne stelaże zapewnią, że nie tylko będą trzymać się one na miejscu, ale także wyginać na boki. Sporą zaletą jest niewielka ilość miejsca zajmowanego po złożeniu i za sprawą elastyczności, mała podatność na złamanie. Może się to okazać bardzo przydatne podczas transportu lub kiedy liczymy się z bardzo ograniczoną ilością miejsca, np. podczas jednodniowych wycieczek w góry.
Jakie są ciemne strony korzystania z Black Hawków? Przede wszystkim fakt, że nie zapewnią nam one całkowitej ochrony. Sprawdzą się doskonale przy jeździe w błocie i po mokrej szosie, ale przy jeździe w deszczu nie będzie już tak różowo. Nie ma jednak co ukrywać, że w takich warunkach poradzą sobie tylko pełne błotniki z chlapaczami, które nie zawsze mogą się one okazać najpraktyczniejszym rozwiązaniem…..
3 komentarze