Kierunek Soczi – część 7 – Paszport dawaj!

JADYMY Kuzma jestem – wiem że nie przyjechałeś do Murmańska naszego Alioszę pilnować, mogę ci jakoś pomóc? -no tak szukam noclegu i stąd moja wizyta pod pomnikiem. Podszedł do policjanta zagadał, wrócił z paszportem i mówi jedz za policją oni do centrum cię poprowadzą dalej już ja cię przejmę. Deszcz natychmiast zamienia się w lód więc jazda to raczej ześlizg w kierunku centrum.

Blokowisko jak na moim osiedlu. Kuzma wykupił trzy mieszkania – dwa zamienił na gabinety a jedno na prywatne mieszkanie. Wszystko lśni w czystości, zatrudniamy sprzątaczkę i gospodynie ale dziś piątek więc do poniedziałku masz gabinet mojej żony. Na ścianach dyplomy ukończenia uczelni, jednej drugiej i kolejnej – dyplomy z Chin. Wąska kozetka, na której próbowałem zasnąć, ale spadam co chwilę, na szczęście na środku był fotel ginekologiczny. Rewelacja wygodny szeroki tylko nogi mi zwisały i od razu dopadły mnie kurcze. Położyłem nogi na podpórkach i od razu zasnąłem. A co tu się dzieje słyszę głos kobiety- a badanie były aaaa????? roześmiała sie w głos żona Kuzmy Lena. O przygodach w Murmańsku przeczytacie w mojej najnowszej książce „Z HAJEREM DO SOCZI”.

Wracaj Wieczysław  do Finlandii i tamtędy jedz do San Petersburga, słyszę z ust wielu przyjaciół jakich poznałem w Murmański. Uparłem się jednak więc kupili mi święty obrazek i złoty krzyżyk i Pop mnie pobłogosławił na drogę.

Miałem jeszcze wizytę u leśniczego który pouczył mnie jak zachować się podczas spotkanie z niedźwiedziem.

DSC02202DSC02166DSC02130DSC02129DSC02128DSC02114DSC02110DSC02251

Rozbijam namiot obszedłem dokoła, obsikuje dokoła wszystkie krzaczki zgodnie z podpowiedzią myśliwego znaczę moczem moje terytorium, śmieszne ale o niczym innym nie myślę tylko żeby w cieple zasnąć. Kolacja i rozłożyłem menażkę i do rana stukam łyżeczką i tak stukałem osiem dni zanim nie dotarłem nad jezioro Onega.Nie patrz mu w oczy, nie uciekaj po woli bierz łyżkę i stukaj po rowerku  -misie nie lubią metalicznego stukotu. Zaopatrzony w święte obrazy – pokropiony święconą wodą ruszam. Na drogowskazie San Petersburg 1455 km, no z dziesięć dni zejdzie jak nic. Z Murmańska droga jak stół większość proste odcinki, częściowo droga w remoncie więc trzeba pchać po kilka kilometrów. Misie w głowie więc za każdym razem rozglądam czy mnie jakiś za mną nie biegnie. Pierwszej doby robię ze strachu trzysta dwadzieścia kilometrów, robiąc dwie przerwy na jedzenie i spanie po dziesięć minut, ale w końcu zmęczenie wygrało.

Pierwsza guma na pustkowiu, ściąganie sakwy, a za razem zerkanie za siebie czy misiu nie nadchodzi, ale tylko czasem lis przebiegł drogę a to klępa z zaciekawieniem przystanęła. Ale strach to strach. Kolejnej nocy temperatura spada po niżej zera więc co robić, pomyślałem że na chwilkę załączę gaz żeby się ciepło w namiocie zrobiło.

Nie wiem kiedy ale jak otworzyłem oczy to w środku namiotu tylko dym i skwiercząca sakwa tląca poduszka daje dym że hej.

DSC02062DSC02375DSC02376DSC02378DSC02384DSC02389DSC02390DSC02436
Prosta droga jak strzała i jeszcze z góry asfalt nowo położony, sama radość więc naciskam delikatnie na pedał a kilometry same znikają, nagle z krzaków wyskakuje Policjant i pałka i nakazuje zatrzymać się, spojrzałem na licznik widzę 55 na liczniku, od razu pomyślałem no Hajer teraz za przekroczenie prędkości przyjdzie zapłacić jak za zborze.Rozpinam namiot i od razu wszystko wymiatam ze środka na zewnątrz. Chwytam kurtkę puchową, chcę ratować i trzepnąłem jak ogniem nie sypnie miedzy oczy szok. Straty aż łzy mi z oczu płyną. Poszła kurtka, podusia sakwa i opona. Sakwa nie nadawała się do niczego, ale wkładam w nią worek w którym trzymałem namiot więc jest ok. Towar nie wypada jest ok. Najbardziej kurtki mi żal bo tyle ciepła dawała, na szczęście do ciepłej strefy nie daleko wiec humor się poprawił. Gdyby pożar wydarzył się w Norwegii to koniec jazdy bo bym zamarzł.

O Polak podchodzi Policjant dotykając mojej flagi z uśmiechem na ustach, paszport proszę i rejestrację.

Jaka rejestracja pytam? -Jak to jaka, tu Rosja i co trzy dni trzeba  rejestrować. Zabrał paszport i oddalił się po czym mówi sto euro kary załatwi sprawę, no co ty jaka rejestracja od kilku dni człowieka nie widziałem a ty mi tu o rejestracji a kto miał mi wypisać ;niedźwiedź, lis? lisica? ;a co mnie to obchodzi rejestracja albo sto euro usiadł w samochodzie odpalił silnik i woła że nie ma czasu. Gdzie ja go znajdę jak mi paszport zabierze, myśli biegną jak konie na wyścigu, tu przypomniały mi się słowa, kto ci taką wizę wstawił.

Towarzyszu mówię do Policjanta możesz podejść? – podszedł wyciągając rękę po kasę.

Posłuchaj mnie dokładnie i zobacz kto mnie do Rosji zaprosił bo jak wezmę telefon i zadzwonię do Moskwy ty ni huja pracować w policji nie będziesz.

Zaskoczyłem go więc przekartkował i zaczął czytać „ZA ZAPROSZENIEM KOMITETU OLIMPIJSKIEGO ROSJI”.

Jedną ręką grzebie w kieszeni druga trzyma paszport z niedowierzaniem, wyjął tysiąc rubli wkłada do paszportu i mówi uchadij uchadij niciewo nie gawarij, ło matko tysiąc do kieszeni i w drogę.

Mija mnie radiowóz, do widzenia i szczęśliwej drogi słyszę z ust znajomej postaci.

Docieram do Zielonoborska, próbuję prosić na rogatkach miasta o możliwość rozbicia namiotu, ale ludzie wychylają się zza firan nikt nie otwiera. Pani w ogródku robi wiosenne porządki więc podchodzę i pytam o możliwość rozbicia się. Mąż w pracy i nie mogę pozwolić obcemu facetowi pozwolić bo mordę obije, dopiero zauważyłem siniaki pod oczami. Pokazuje mi na biało wybielony dom tam samotnik on ci może pozwoli to emeryt dobry człowiek.

Ja pensjonier mówię szczupłemu facetowi trzymającego w dłoni pałkę z drewna a z metr długości, ja pensjonier z Polszy, nie bój się mnie ja dobry człowiek do Soczi jadę i tylko namiot chcę postawić za płotem bo niedźwiedzi się boję . Gadziny nie należy się bać a ludzi to gorsze od dzikiej zwierzyny.

Na podwórku ci nie pozwolę, tu niebezpiecznie a i co ludzie powiedzą i zapraszam do środka. Ale chata pomyślałem wchodząc do środka duża izba a w niej gigantyczny piec, taki jak na filmie o Kargulach tylko dwa razy większy, szok wiec pytam, a co to za cudo?

DSC02438DSC02440DSC02441DSC02442DSC02444DSC02447DSC02450DSC02451DSC02454DSC02443

Polaków znam byłem w Szczecinie, Gdańsku jako mechanik okrętowy, dobrzy ludzie tam mieszkają więc dla tego że polak jesteś to cię ugaszczam. Tu niebezpiecznie – tu ciężkie więzienie kiedyś i wyroki wykonywali. Jutro po pogrzebie przyjdą znajomi to posłuchasz co to Zielonoborsk.Zawsze marzyłem o takim piecu, jak zakończyłam pływanie to sprzedałem mieszkanie w Murmańsku i kupiłem tą ruderę wyremontowałem i postawiłem ten piec i teraz kiedy przyjedzie córka z wnuczką to wszyscy na tym piecu śpimy, zimą nie zmarzniesz a jak chory to i do piekarnika można wejść by wypocić chorobę. To samotnie trochę a żona gdzie? zapytałem, jaka żona suka jedna alkoholiczką była, ja na morzu pieniądze zarabiałem a ta dawała wszystkim, piękna kobieta więc latali za suką a ta piła i szalała a gdy uroda przeminęła dawała za wódkę, kto miał butelkę ten dupczył. Rozwiodłem się a ona trzy dni temu zmarła. Po rozwodzie wpadła do domu by majątek podzielić, zabrała kolorowy telewizor i sprzedała na drugim końcu wsi za dwie butelki samogonu blać jedna zapiła się na śmierć. Jutro idę na pogrzeb człowieka trzeba pochować. Po policzkach spłynęła łza.

DSC02461DSC02463DSC02462DSC02449DSC02452DSC02453DSC02455DSC02456DSC02458DSC02459DSC02457DSC02460

CDN Na liczniku 4540 km, a ja nie mogę zasnąć wszystkie te opowieści i to co do tej pory przeżyłem mącą sen, ale ciekaw co jutro los przyniesie.

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

2 komentarze

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj