Kirgistan – część 1

JADYMY Od trzech lat jak tylko zaplanuję wyprawę wiosną ląduję w szpitalu na oddziele płucnym i tym razem taka sama sytuacja. Miesiąc kroplówek i lekarstw zamieniła mnie w pękatą żabę z wielkim brzuchem, ale co tam gdy trafiłem do szpitala nie mogłem wejść na pierwszy stopień. Po wyjściu ze szpitala na pierwsze piętro mojego bloku wbiegłem. Tu serdecznie dziękuję lekarzom pielęgniarkom z szpitala Katowickiego na ul Raciborskiej.

Bilet Aeroflotu w kieszeni jeszcze kilka wizyt w „Dobrym sklepie rowerowym” u mojego przyjaciela Kosowskiego z Imielinia, jak zwykle porady i pomoc w sprawach rowerowych.

DSC05643 DSC05645

Warszawa wita nie tylko mnie ale i pastowanego prezydenta z przyjaznego kraju do którego żeby wjechać trzeba zapłacić duże pieniądze bez pewności czy cie wpuszczą, ale to tak na marginesie, przyjaźnie kosztują.

Twierdza lotnisko to jedna panika, na płycie kilka samolotów prezydenckich z bratniego kraju, no wiadomo nie naszych bo takowych u nas niet. Bagaż dwadzieścia trzy kilo i tyle samo sprzętu sportowego czyli mojej „MATYLDY” tak ma na imię mój rower.

Okazuje się że Matylda przytyła jak to na wiosnę damy tyją, i ma za dużo pięćdziesiąt deko, próbuje tłumaczyć że bagaż główny ma tylko dwadzieścia jeden kilo więc razem jest ok.

Zapomnij urzędnik odpowiedzialny za kilogramy nie zgodził się więc z Matyldy zdjąłem siodełko i przepakowałem do głównego bagażu tym sprawiłem urzędnikowi radość, bo mnie pogonił po lotnisku. Jeszcze odprawa i Matylda znika za drzwiami to jej pierwsza podróż samolotem, zapakowana w torbę podróżną, koła osobno, wszystko zabezpieczone przy najmniej tak mi się wydaje, uf mam kilka chwil dla siebie.

DSC05649 DSC05647

Odprawa biletowa, wizyta w sklepie bezcłowym po złocisty trunek. Samolot kołuje obok tych z zaprzyjaźnionego kraju ochrona, biega po płycie no bo przyjaciół trzeba chronić. Tym bardziej jak zaczęli wprowadzać system demokratyczny w Afganistanie wraz z naszymi wojakami to demokracja w krajach muzułmańskich rozkwita.

Kanapka w samolocie i kawa i już Moskwa. Byłem tu kilka lat wcześniej na starym Szeremietiewo i tu szok „szkło, metal, plastik, nowoczesna konstrukcja wszędzie błysk. Kawiarenki, bary, sklepy, oglądam za szyby bo ceny zupełnie nie z mojej bajki więc browar z polskiej puszki i podziwiam uroki lotniska. Ogrom budowli czasami przytłacza.Kilku kolorowych robi sobie zdjęcia pod plakatem Moskwa i zapraszają mnie jako maskotkę bo oni kolorowi i brakuje im kontrastu, okazuje się że to Kubańczycy. Piękne kobiety więc ulegam czarowi kobiecych wdzięków. Oddano dla tych co czekają na kolejny lot ogromną przestrzeń gdzie można się położyć i odpocząć, dzieciarnia baraszkuje między śpiącymi, ot taka poczekalnia na leżąco. Klimatyzacja działa tylko w części nowego dworca na starym jak w piecu ludzie pocą się i nie ma czym oddychać ale z starego terminalu latają do byłych republik.

DSC05661 DSC05660 DSC05659 DSC05677 DSC05657

Już w samolocie, miejsce przy oknie, samolot zapuszcza silniki, ma startować a tu wpada na płytę samochód i kiwają, w ostatniej chwili dowieźli moją Matyldę, i rzucają na taśmę jak worek kartofli, Jak tak można traktować damę? ale oni nie wiedzą że to Matylda i tylko pomyślałem w jakim stanie będzie w Biszkeku.

Pięć godzin lotu więc po smacznej rybie i ciastku zasypiam.

Lotnisko w Biszkek przypomina lotnisko w Katowicach za komuny, kilka pytań i pieczątka wjazdowa. Matylda czeka już na mnie, torba w którą była zapakowana rozpruta tak że ręka wchodzi do środka, ktoś sprawdzał zawartość.

Szykuje Matyldę do drogi i nic z tego, uszkodzony wodzik podtrzymujący przerzutki. Składam ten cały majdan i wychodzę z lotniska, szaleństwo biorą mój bagaż każdy w inną stronę, normalnie jak na kraje Azjatyckie kłócą się o mnie i każdy chce mnie zawieść prawie za darmo.

Przeczekałem pierwszy atak, pilnując by bagaże same nie odjechały w kierunku miasta. Propozycje zaczynają się od 20 euro. w końcu za mnie i za Matyldę dziesięć, ok jedziemy. Zapakowałem bagaż i ruszamy za lotniskiem taxi zatrzymuje się i przerzucają mnie do samochodu nie oznakowanego, panowie rozliczają się między sobą mówiąc mi bym się nie martwił. Do jakiego hotelu zapytał kierowca no tak tego nie wiem więc mówię że do najtańszego.

DSC05680 DSC05683 DSC05684 DSC05690 DSC05703 DSC05715 DSC05717 DSC05719 DSC05728 DSC05730 DSC05731 DSC05741 DSC05745 DSC05746 DSC05752 DSC05753 DSC05760 DSC05762 DSC05763 DSC05772 DSC05782 DSC05783

O Kirgistanie wiem tylko tyle, że ponad połowa kraju leży po wyżej 2500 m n,p,m a jedna trzecia ponad 3000 m, najwyższy szczyt to Pik Pobiedy 7439m a jednym z moich celów to Pik Lenina 7134. Taxi mknie po szerokiej ulicy za oknem przedniej szyby cudowne widoki wschodzącego słońca na tle gór, taka magia na dzień dobry. Hotelik Namad na przeciwko starego dworca autobusowego. W środku jedna jurta i miejsce na namiot, baraki w których jest dwanaście miejsc do spania.

Ja tylko paszport w dłoń i bieg do ambasady Kazachstanu po wizę i po nieszczęsny wodzik dla Matyldy. W ambasadzie nic nie załatwiłem bo mają święto, na szczęście jeden dzień. Wodzika nie kupiłem bo nie było więc zmartwiony wracam do norki. Właścicielka norki mówi mi bym zabrał uszkodzoną część i tu obok jest kowal kuje konie może on ci takową część wykuje. Kowal podkuwał faktycznie konia, pokazuje mu uszkodzoną część, koń pozostaje w pozycji noga wyciągnięta i na wyciągu tak by nie mógł się ruszać. Kowal wyjął kawał metalu i po pół godz część zamienna prawie idealna jeszcze wywiercił odpowiednie otwory i gotowe idealne pasuje. Ile za usługę -piwo słyszę w odpowiedzi kupiłem dwie litrowe butelki. Kowal zadowolony że mógł Polakowi pomóc, na odchodne zapytał czy Janek z czterech pancernych żyje? co mnie rozbawiło, żyje, żyje odpowiadam, pozdrów go bo lubię go. I tu pozdrawiam Pana Gajosa.

Kolejny dzień to jazda do ambasady Kazachstanu, ruszam marsz rutką nie jedną a kilkoma, zajęło mi to kilka godzin bo poniedziałek i stolica ruszyła do pracy. Korki i jeszcze upał przekracza 35 stopni, najczęściej to samochody volkswagen sprinter co najmniej dwadzieścia służyły Niemcom teraz kolejne dwadzieścia Kirgizom.

Na każde skinienie zatrzymuje się koszt 10 sumów, za 1 euro to 72 więc jak szaleć to szaleć. Wpadają ludzie z ulicy i spocone pachy pod nos więc barwa zapachów w całej palecie, prawdopodobnie ja nie lepiej daję bo krzywią nosem.

Ambasada na końcu miasta jest już kilku petentów w kolejce. Koszt wizy to trzydzieści dolarów płaconych w banku na drugim końcu miasta, ale mam szczęście odmówili wizy Ukraińcowi i ja odkupiłem jego wpłatę, ale i tak czas oczekiwania sześć dni, ja pierd…..ę sześć dni ale nic nie zrobisz, nauczka wszystkie wizy należy załatwiać w kraju.

Biszkek stolica Kirgistanu według oficjalnych danych to ponad milionowa metropolia ale sami dokładnie nie wiedzą ilu ich jest w tym mieście. Miasto to istniało kilka tysięcy lat i było ważnym punktem na mapie jedwabnego szlaku aż do czasów Czyngis Chana który miasto spalił doszczętnie a ludność w ramach radosnej twórczości wyrżnął.  Kolejny raz odrodziło się w 1825 roku i tak kulają się do dnia dzisiejszego. Jedynie co wiem więcej to to że urodził się Michał Frunze działacz komuszy, ale mieszkańcy miasta są z niego dumni więc ma więcej pomników niż Lenin. Zresztą w tym mieście nie brakuje pomników wdzięczności, rewolucjonistów i różnych obdydołków znanych i mniej znanych. Spacerując po mieście nie ma szans by ich nie zauważyć, ja posiedziałem na ławeczce z Marksem i Engelsem ale niczego się od nich nie dowiedziałem. W sumie paskudne miasto tylko pitać jak najdalej. Obok mojej norki knajpka z daniem konina w warzywach, genialne danie zajadałem się kilka razy.

Wieczorem zmęczony mam zasypiać gdy słyszę słynne polskie słowo K,,,,a więc od razu gacie na tyłek i witam rodaka. Jak już spotkaliśmy się w tak pięknych okolicznościach to dawaj idziemy na piwo słyszę, nie mam ochoty bo ich piwo da się pić jak jest lodowate a tak to lura. Ok sklepik i po browarku w plastikowych butelkach litr na twarz mniejszych nie ma.

Zachodzi słoneczko i szczytu gór Ała – Tau znane w Polsce jako góry Kirgiskie które wybijają się po wyżej 4500 m.

Słoneczko zachodzi i maluje góry w czerwonych barwach w każdym odcieniu czerwieni. Młody – no bo młodszy ma w planie buszować kilka tygodni, więc odkręcamy plastiki i stukamy się na zdrowie, nie mam ochoty siedzieć na murku ale namawia mnie zobacz jakie widoki siadaj pogadamy i podziwiamy te cuda natury.

Jeden łyczek i coś suka mnie w ramię oglądam się a tu lufa kałasznikowa skierowana w moja stronę, z jednej i z drugiej strony kałachy wiec odkładam piwo i wyciągam ręce do góry – czekam aż powiedzą” hende ho” ale nic takiego nie nastąpiło, tylko po rosyjsku że mamy się zbierać do samochodu który nie opodal czeka na nas. Jedziemy z kilkanaście kilometrów na komendę policji. Młody dawaj wypijmy do końca bo jeszcze to towarzystwo nam wypije i z gwinta wypiliśmy zawartość butelki. Przed Komedą butelki wyrzucamy.

Wprowadzają nas do pokoju przesłuchań, postawiono strażnika z kałachem wycelowanym w nasza stronę, z miną taką że najchętniej zastrzelił by nas by mieć spokój. Oficer dyżurny każe wyłożyć na stół zawartość kieszeni, u mnie z dwie stówki sumów guma do żucia, młody wyciąga portfel dokumenty i tu od razu do mnie pytanie gdzie paszport, nie mam odpowiadam zgodnie z prawdą, ooooo to masz problem -usłyszałem długo tłumaczyłem się z tego że nie mam paszport w wizowaniu. Pokazać ręce odsłonić nogi, buntuje się bo po co im moje ręce i nogi i tu od razu wyjaśniono że oglądają czy nie jesteśmy ćpunami.

Winny czy nie winny zadaje mi pytanie oficer, młody nie zna rosyjskiego więc mówię za nas dwóch – nie wiem czy winny bo nie wiem dlaczego nas zgarnęli z murka, a za picie piwa w kraju muzułmańskim i to jeszcze na ulicy.

Zaskoczony jestem, bo pijanych na pęczki szwendających się po ulicach, a i co drugi kierowca zapruty co im nie przeszkadza wsiadać za kierownice. Z prawej strony cele aresztu są po skosie więc widać jakieś zapijaczone gęby krzyczą po Rosyjsku dawać go do mojej celi wydupczymy go, odwracam się z pytaniem czy mnie wydupczą, nie ciebie ty stara dupa jesteś tego młodego i tu przynajmniej korzyści wynikające z wieku już mnie nie pragną. Co oni krzyczą zapytał mój znajomy –no chcą cię do celi i wykochają cie na całego, na co on załamał ręce i mówi „boże ja nigdy nie miałem stosunku z mężczyzną”, no to masz wielkie szanse odpowiadam. I tu przypomniała mi się moja historia „przyjechałem z jednych moich wypraw, kłopoty z żołądkiem w końcu wysłali mnie na badania, posadzili na fotel i z kamerą mają wejść od tyłu, dwie młode pielęgniarki szykują mnie do zabiegu a ja z płaczliwym głosem „dziewczyny róbcie to delikatnie bo to mój pierwszy raz „tylko parsknęły śmiechem i zrobiły to bardzo delikatnie, a tu nie zanosi się na delikatność.

Otworzono cele i już nas prowadzą a ja od razu „Chłopaki to ja w waszym zakonie pracowałem a wy mnie w ciur mu” oficer zdziwiony od razu zapytał to ty milicjant, tak na emeryturze bez zastanowienia odpowiadam. A legitymację masz, pewnie że tak w hoteliku. Po chwilce wpada kolejny oficer i po cichutku pyta: a pieniądze jakieś dasz -pewnie że tak a ile chcesz -no tak od duszy odpowiada, o to problem bo u mnie duszy niet, co ty piździsz u wszystkich dusza jest nawet u komunistów. Co robić robimy składkę, młody wyciąga siedemdziesiąt sumów i pyta czy starczy, chowaj te drobne jak nie chcesz być kochankiem kolesia z celi a i mnie może przyda żyć się więzienna miłość. Składamy się po dwieście od łebka, podaję oficerowi kasę a on na to by nie w tym miejscu bo kamery im zainstalowali. Oddano nam nasze skarby z kieszeni i już na luzie prowadzą do samochodu.

Oficer liczy pieniądze i odwraca się do mnie mówiąc oj dusza u ciebie maleńka oj maleńka

CDN

DSC05790 DSC05795 DSC05796 DSC05797 DSC05799 DSC05806 DSC05807 DSC05811 DSC05816 DSC05817 DSC05819 DSC05829 DSC05830 DSC05834 DSC05837

Może Ci się też spodobać

Przed opublikowaniem komentarza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj.

6 komentarzy

Dodaj komentarz.

Przed przesłaniem formularza prosimy o zapoznanie się z informacją o przetwarzaniu danych osobowych dostępną tutaj