JADYMY Czarne ramię – tak nazywa się w potocznym tłumaczeniu miasto Karakol. Do granicy z Chinami to tylko 150 km. Od 1860 roku ważna rosyjska baza wojskowa. Duża grupa muzułmanów zasiliła miasto – to uciekinierzy przed prześladowaniami religijnymi w Chinach. Wiem, że w tych okolicach zmarł na dur brzuszny Nikołaj Przewalski, rosyjski podróżnik. Rozładowane bateria zmusiły mnie bym znalazł „norkę” czyli hotelik dla tych z niskim budżetem i trafiło na „TURKMENISTAN” prawie w samym centrum miasteczka.
Kilka jurt gdzie za 350 sumów w tym śniadanie – lub 250 namiot do tego śniadanie 70sum – 1 euro. Spotykam grupę pięciu osobową z Polski jak to zwykle bywa na pytanie skąd? odpowiedz – z Warszawy, – a ile masz do centrum? – no prawie dwieście kilometrów, ja mam więcej niż dwieście więc Warszawiakiem nie jestem co mnie cieszy. Byli na trekingu w górach ale mają tylko czternaście dni więc mogą mi tylko pozazdrościć.
Większość czeka na jutrzejszy niedzielny targ zwierząt, to największa atrakcja tego rejonu, sam jestem ciekaw bo na takim targu bylem w Chinach w miejscowości Kasz-gar. O godzinie piątej już siadam na rower i jazda na targ, a tam niezliczone ilości koni, owiec, mułów, osłów i krów, a o królikach i świnkach nie wspomnę. Przeciskam się przez tłum odwiedzający bazar, wszystko podzielone, tu owce tam konie, a w innym miejscu na samym końcu sprzedawcy świnek. Ci to tak jakby działali w konspiracji – no tak kraj muzułmański, ale Rosjan nie brakuje i jak bez słoniny pić wódeczkę słyszę od sprzedawcy świnek. A to kują konia – zaglądają w zęby kłótnie przybijania dłoni. Kakofonia dźwięków miesza się z zapachem zwierzęcych odchodów, co kilka metrów sprzedawcy wódki na kieliszki – papierosy na sztuki, sprzedawcy biletów loteryjnych którzy sami nie wiedzą co maja do zaoferowania, a do tego przepiękne góry na horyzoncie dopełniają całość.
Za rower dam ci dziesięć baranów słyszę – no ale co z tymi baranami zrobię jestem z Polski odpowiadam? -no jak to co zabierzesz z sobą, zaczęło mnie to bawić i targuję się już doszedłem do dwudziestu kiedy jeden z mężczyzn przysłuchujących się naszej rozmowie odciągnął mnie na bok i mówi że jeśli podam mu rękę to po rowerku. Zostaniesz właścicielem stada baranów jeśli nie chcesz roweru sprzedać to podaj mu cenę z pięćset baranów to odpuści. Pięćset baranów i Matylda jest twoja, na co mój adwersarz postukał się w głowę mówiąc, że oszalałem bo rozumie gnać do Polski dwadzieścia baranów ale jak pięćset trzeba by pomocnika wynająć a to kosztuje. Jeden z baranków narobił mi kupę na rower i na pożegnanie usłyszałem, że to pamiątka od niego za to że nie dogadaliśmy się.
Jako, że sakwy mam w mocne, więc śmigam po tym cyrku i nadziwić się nie mogę sprzedawcom, obmacuję barany z każdej strony, dla nich baran co ma kuper z tyłu wielkości mojej sakwy jest cudowny. Potem dowiedziałem się, że to sam tłuszcz i on jest najbardziej ceniony. Podeszło jeszcze kilku z zamiarem kupna „Matyldy”, ale przyjaciela się nie sprzedaje odpowiadałem, ale oni tylko stukali się w czoło i mówili „durak”. Trochę białych pokazało się koło dziesiątej rano, to akurat czas dobijania transakcji więc większość stuka kieliszkami, zapalają papierosa, a tam trudno o faceta co nie pije i nie pali wiec i ja z dwa kielonki wychyliłem za udane transakcje. Wracam do miasta po drodze zwiedzam meczet.
Meczet zwany chińskim acz bardziej przypomina buddyjską świątynie w Tajlandii tylko, że tam złocenia a tu na niebieskawy odcień. Meczet w latach 1907-19010 zbudowali Donganie. Zamknęli komuniści w 1933, ale już w 1943 Stalin potrzebował armatniego mięsa więc nie ścigali muzułmanów, a oni ochoczo wstępowali do wojska w wieku czasem czternastu lat. Powiedzieli im, że mogą zegarków nabrać ile się da a i zgwałcić kobietę wroga to nie grzech. Niedziela meczet pusty więc mam czas na podziwianie pięknych kwiatów i zadbany ogród wokół świątyni.
W ramach nic robienia szukam miejscowych atrakcji kulinarnych więc na bazar, tam akurat nic nie znalazłem bo miejscowi podniecają się hamburgerami i kurczakami za to świetny chleb tam maja. Blaszane stragany jak u nas na początku lat dziewięćdziesiątych. Kupuję kilka brzoskwiń i słyszę chiralny śpiew dobiegający z cerkwi, która jest obok bazaru.
Okazało się że to nie kościół a katedra Świętej Trójcy, to rosyjska budowla która została ukończona w 1896. Cała z drewna na podstawie kamiennej – tu mają doświadczenie, bo rejon nawiedzają trzęsienia ziemi. Kiedy komuniści doszli do władzy z katedry zrobiono klub nocny z dansingiem w tamtych czasach tańce były nowością więc katedra żyła i rozkwitała, nie jest to pierwszyzna obecnie w Czechach można potańczyć w byłych kościołach.
Wchodząc do świątyni, widzę ubranych w stroje kozackie mężczyzn i kobiety w dwuszeregu. Palą się świece słychać muzykę cerkiewną, robię kilka zdjęć i dowiaduję się że to przysięga kozaków którzy mają zaszczyt dostać pierwsze nominacie w wojsku kozackim. Kandydat na kozaka podchodził do św. księgi, która była wystawiona przed głównym ołtarzem. Ten fantastycznie wykonany, ozdobiony ikonostasem – najbardziej cennym jest ikona Dziewicy pochodzącej z klasztoru SVETLY MYS niedaleko miasteczka Tup gdzie w 1916 roku wymordowano mnichów. Mówi się, że ikona spływała łzami i krwią odpierając kule komusze. Potem kandydat odczytuje z kartki, że będzie bronił rodziny honoru i ojczyzny. Podchodzi do atamana a ten dotyka go szablą, pop leje święconą wodą i dawaj następnego.
Wychodzę na podwórko i tu znów piękne kwiaty, studnia z cudowną wodą i ikony spoglądające na tych co zażywają tego cudownego trunku, kilka godzin czekam na zakończenie uroczystości, ale dla mnie to nie czas stracony bo chcę dowiedzieć się skąd ta tradycja i o jaka ojczyznę maja namyśli wypowiadając słowa przysięgi. Kościółek piękny w kolorze żółtawo złotym z pięknymi złotymi kopułami.
Kozacy wychodzą na pamiątkową fotografie więc podchodzę do Atamana z pytaniem czy mogę sobie zrobić z nimi pamiątkowe zdjęcie, podchodzi Ojciec Władimir z pytaniem czy Rosjaninem jestem?– odpowiadam że Polakiem i od razu dostaję zaproszenie na obiad z Kozakami. Stół zastawiony wszelkimi dobrami, ale generalnie serwowano świninę ku mojej uciesze – swojskie kiełbasy, szynki i wyroby pyszne zajadam się pasztetami. Czasami wznoszą toast za przyjaźń między narodami i jak tu nie wypić, biesiada trwała do późnych godzin nocnych, ale mnie intrygowało za jaką ojczyznę ci kozacy chcą zginąć i w końcu Ataman odpowiedział jak to za jaką Kozacy mają tylko jedną ojczyznę to Rosja.
CDN
5 komentarzy