Śnieg jak spadł tak jeszcze szybciej stopniał gdy słoneczko pokazało swoje oblicze, długo trwało pakowanie. Dawno nie podróżowałem z dziewczyną więc poganiam, że szkoda czasu by zostać na tej przełęczy. Samo jezioro jest drugie pod względem wielkości w Kirgistanie i leży na wysokości 3000 m, nazwa jeziora dosłownie brzmi „OSTATNIE”. Ma rozmiar 28 na 19 km i jak na jezioro górskie bardzo płytkie bo tylko 13 m głębokości. W ten rejon nie dociera żaden transport publiczny, rower oznacza niesamowity wysiłek. Wiatr wieje codziennie minimum 6 bof. Zostaje jedną noc i poddaję się wracam na szlak.
Gorące buziaki dla Turczynki i wracam na szlak czyli do miejscowości Koczkor. Tym razem łatwiej bo większość z górki po szutrowej drodze. Miasto Koczkor nic ciekawego, jedno skrzyżowanie ze światłami nawet nie wiem po co – ruchu prawie nie ma. Miasteczko leży na wysokości 1800 m i zamieszkuje go ok 14 tyś ludzi, bardzo długo osada nosiła nazwę Stołypin nadana na cześć Rosyjskiego dygnitarza. Dopiero po rewolucji październikowej bolszewicy nadali jej nazwę obecną czyli „Miejsce bez śniegu „bo faktycznie rzadko tu sypie śnieg.
Obok skrzyżowania mały hotelik, zakotwiczyłem na dwa dni, jaka radość spanie w łóżku w czyściutkiej pościeli. Hotelik oprócz mnie zajmują Szwajcarzy na motorach. Maja do dyspozycji kierowcę, który jest za razem przewodnikiem. Koszt takiej wyprawy wraz z wypożyczonym motorem to tysiące dolarów na osobę na miesiąc, ale za to wszystkie możliwe udogodnienia i luksusy.
Kieruję się w kierunku jeziora Isi Kul, mijam pomniejsze jezioro, ale prawie wyschło stan wody od kilku lat obniżył się o prawie dziesięć metrów. Rozbijam namiot i od razu podchodzi do mnie pasterz z zapytaniem czy umiem prowadzić samochód, bo kupił ładę i siostra nauczyła go prowadzić. Jedz ze mną pokażę ci kilka ciekawych miejsc. Nawet się nie zastanowiłem od razu widzę, że facet kumaty – jedynka i po gazie że silnik o mało z pod maski nie wyskoczy, wbija na gwałt drugi bieg z pod maski zaczęło kopcić coś zazgrzytało i buchnęło parą jak w parowozie. Samochodem zatrzęsło i stoimy. Klapa maski do góry a tam wystaje tłok który przebił silnik, kierowca podrapał się po głowie i z bagażnika zabrał młotek i bije po tłoku – Co robisz? zapytałem jak co wbije ten tłok w silnik i jedziemy dalej. Stuka jakimś cudem tłok wbił z powrotem zadowolony wręcz szczęśliwy że wykonał dobrą robotę. Zakręcił stacyjkę i nic tłumacze że to już koniec silnik do wymiany. Przyjechała jego siostra konno i zabrała nas na oklep nad brzeg jeziora.
Gospodarstwo mojego gospodarza to kilka stajenek dom mieszkalny i jak to gospodarz ujął porządek musi być, co do porządku mam trochę inne zdanie.
Droga dziurawa więc slalom gigant to mało, mijam dziwaczny płot w kształcie jurt kolorowych płotów. Dziwacznie to wygląda jakaś radosna twórczość – to pomysł jednego z Prezydentów który okradł kraj ze złota i wyjechał do Białorusi tam znalazł ochronę i gad będzie żył z naszej krwawicy słyszę od rozgorączkowanego Kirgiza. Zaprasza mnie na obiad zresztą nie tylko mnie ale też Rosjan którzy przyjechali tirami by skupować płody rolne czyli morele brzoskwinie a w tamtych okolicach aż gęsto od sadów. Takiego tira ładujemy kilka dni i dalej do Rosji tam sprzedajemy na pniu każdą ilość bo z tego rejonu owoce maja mnóstwo cukru w sobie. Rosjanie bardzo przyjaźni tym bardziej opowiadam o swoich przygodach zeszłorocznych jakie mnie spotkały jadąc przez Rosję. Dużo słyszeli o Polskich jabłkach i tu pytania czy dobrze by było przyjechać do nas i zrobić biznes na tym to ja się nie znam a na tematy polityczne unikam i lawiruje by nikogo nie obrazić.
Budynki, ogrom radosnej twórczości za czasów sojuza to miały być sanatora hotele uzdrowiska wszystko szlag trafił z chwilą gdy objął władze Gorbaczow słyszę. To on jest winien że bieda w satelickich krajach to on oddał kraj w ręce Amerykańców a ci tylko chcieli rozbić naszą ojczyznę dobrać się do naszych bogactw. Mówili nam ze od teraz jesteśmy wolni. Kanarka zimą przystawić do okna otworzyć drzwiczki i lataj sobie jesteś wolny i ile uleci jak go karmili, dbali, chuchali i co gdzie ma polować jak nie umie tak nas załatwił Gorbaczow, my go tu nienawidzimy to zdrajca, jeszcze kilka cierpkich słów na temat żony Gorbaczowa aż mnie ciarki przeleciały. Dowiaduję się o ciekawych formacjach skalnych więc skręcam w szutrową dróżkę i łapie pierwsza gumę to prawie 3 tyś bez awarii a tu na takim bezludziu, szybko biorę się za pracę i nawet nie wiem kiedy jest ze mną kilku Rosjan na wakacjach. Zamiast podziwiać uroki pobliskiego kanionu podziwiają moje łatki samoprzylepne kiwając głową jakie to nowości techniczne w świecie rowerów. Oczywiście reklamuję mój rower więc podziwiają hydraulikę i inne bajerki jest miło więc jadę za nimi i razem zwiedzamy kanion.
Jestem zaskoczony a raczej szok i niedowierzanie że takie formacje skalne. Wszystko w różnych odcieniach czerwieni więc wtapiam się w ten bajeczny siat. Bajka za bajką, można spotkać wszystkie cudowne zabytki od sfinksa po chiński mur to tylko kwestia wyobraźni, czasami skały przypominają skórę smoka jak i erotyczne figury. Wtopiłem się w ten bajeczny świat taki powrót do dzieciństwa. Wieczysław dawaj z nami nad jezioro słyszę od poznanych znajomych.
Jezioro już cieplutkie. To jest różnica po trzech miesiącach słoneczko zrobiło swoje, z za chmur wyłoniły się potężne góry Pamiru a na jezioro wypłynęli kajakarze. To kadra narodowa Rosjan. Ćwiczą bo jezioro położone wysoko w górach więc idzie osiągnąć wyniki. Ten sielski i bajeczny nastrój przerywa dźwięk strzelaniny wybuchów granatów, odbija się echem od pobliskich gór – nie martw się to nie wojna to wojsko ćwiczy na poligonie.
CDN
2 komentarze