Testując nowe produkty zawsze zastanawiam się czy są one tylko chwilowym trendem czy zostaną w danej kolekcji przez wiele lat. Krótkie siodełka mają się jednak najwyraźniej dobrze skoro co raz częściej pojawiają się one u kolejnych producentów. Dlatego dziś przedzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat modelu ShortFit R, który zasili ofertę włoskiej marki San Marco.
Nie ma chyba lepszej pory na sprawdzenie nowego siodełka jak jesień. Nie trenujemy już tak poważnie, zmienność pogody zmusza do jazdy w różnych spodenkach, a w ekstremalnych sytuacjach jeździmy nawet na trenażerze. Różne wkładki, różne warunki oraz czas spędzony na rowerze pozwalana na kompletne sprawdzenie testowanego sprzętu oraz jego kompatybilności z naszymi 4 literami. Jak pewnie zauważyliście podczas swojej „kariery testera” przerobiłem już wiele siodełek. Nie mówię, że jestem ekspertem bo zawsze zaznaczam, że dobór odpowiedniego modelu to bardzo indywidualna sprawa. Poza tym nie ma nigdy pewności, że coś co na pierwszy rzut oka wydaje się nam wygodne, będzie takie w istocie.
Zacznijmy więc od teorii. ShortFit R to jedno z dwóch modeli „krótkich” siodełek dostępnych w ofercie San Marco. Kilka miesięcy wcześniej pojawił się model z oznaczeniem C (Comfort), który nota bene miałem już okazję opisywać na łamach bloga. Model z literką R wypełniony został pianką Bio Foam Plus i pokryty jest syntetyczną skórą Microfeel. Długość siodełka wynosi 250mm, więc jest ono o około 30-40mm, krótsze niż standardowe odpowiedniki. Szerokość 144mm pozwala zaliczyć je z kolei do modeli oznaczanych przez San Marco jako Wide, czyli szerokie. Do wyboru mamy 3 wersje różniące się od siebie materiałem stelaża, co przekłada się oczywiście na wagę. Tak, więc dla wersji na prętach Manganowych waga wynosi 223g, na Xsilite jest to 180g (moje realnie ważyło 181g) , a na prętach wykonanych z carbonu (DNA-Carbon – Ø 9,8x7mm) jedynie 150g. W centralnej części skorupy zlokalizowany jest anatomiczny otwór, którego obecność docenimy w szczególności w przypadku jazdy w pochylonej pozycji.
Pora na montaż. Tutaj sprzedam Wam mały trik. Każde siodełko oczywiście ustawiam na tej samej wysokości i wysunięciu względem osi korby. To podstawy. Bardzo ważne jest jednak także ustawienia kąta pochylenia, które determinuje w jaki sposób siedzimy na siodełku i co ważne w jaki sposób ustawiona jest nasza miednica. Jest to szalenie ważne ponieważ źle ustawiony kąt może sprawić zbyt duży nacisk na guzy kulszowe, a co za tym idzie wygodę. Optymalne ustawienie pochylenia siodełka to książkowe -1° . Oczywiście nie jest to reguła, ale u mnie sprawdza się praktycznie zawsze. Jak zatem ustawić siodełko pod takim kątem? Ja kładę zawsze na siodełku szeroką deskę (np. do krojenia chleba) i ustawiam na niej telefon z włączoną aplikacją poziomicy. W iPhonie macie taką fabrycznie zainstalowaną w aplikacji kompasu, a w telefonach z Androidem najprawdopodobniej będziecie musieli ją pobrać ze sklepu z aplikacjami. Następnie ustawiam pochylenie na -1° i dokręcam śruby. W tym miejscu będzie też mała dygresja poparta własnymi obserwacjami. Pamiętajcie aby deska równo dotykała przedniej i tylnej części siodełka. Jeśli przestrzeń pod deską wydaje się Wam zbyt duża lub siodełko „na oko” nie jest ustawione w poziomie to nie przejmujcie się tym. Najważniejsze jest wskazanie na poziomicy. W końcu chcecie mieć zawsze powtarzalność prawda?
Pora na kilka słów o wrażeniach z jazdy. Pewnie się znów powtórzę jeśli napisze że krótkie siodełka wiążą się ściśle wszechobecnym trendem „aero”. Na rowerze chcemy być jak najbardziej pochyleni, a co za tym idzie stawiać mniejszy opór podczas jazdy. Takie ułożenie sylwetki wiąże się z tym, że siedzimy praktycznie cały czas na czubku siodełka, więc z decydowanie najlepiej sprawdzać się będzie model krótki i z centralnie umiejscowionym otworem. Kolejny aspekt to wymuszenie konkretnej pozycji. W czasach bikefitingów i ustawiania siodełka do mm zależy nam aby na rowerze siedzieć zawsze podobnie. Mając dłuższe siodełko praktycznie cały czas przesuwamy się do przodu lub tyłu szukając optymalnej pozycji adekwatnej do terenu po jakim właśnie jedziemy. Oczywiście jest to czasem na plus bo poprawiamy naszą wygodę ale z drugiej strony cały czas minimalnie zmieniamy efektywną wysokość siodełka. Krótkie siodełko ogranicza Nas małym spektrum manewru stąd ustawiona wysokość jest praktycznie niezmienna…..
No ale…. miałem pisać o wrażeniach a odbiegłem trochę od tematu. Mi osobiście Shortfit R przypadł dość mocno do gustu. Siodełko jest naprawdę wygodne i nie powoduje u mnie żadnych ucisków. Sprawdza się zarówno podczas szybkiej jazdy w klamkach jak i zdobywania szczytów w górnym chwycie. Zauważyłem także że podczas jazdy na stojąco jego czubek nie haczy o mój tyłek co było nagminne w przypadku standardowych siodełek. Nie wymaga ono także nadmiernego wysunięcia do przodu, co przy sztycy z 20mm offsetem należy uznać za dodatkowy plus.
Podsumowując. Siodełko San Marco Shortfit R to naprawdę udany i porządnie wykonany produkt. Po wielu przejechanych km moje 4 litery nie wołają o zmianę stąd szczerze mogę polecić ten produkt. Jeśli wydaje się wam jednak, że nie do końca sprosta ono waszym wymaganiom to warto zastanowić się nad wersją C (Comfort) o tej samej nazwie. Miałem już je okazję testować jakiś czas temu i sprawdza się ona równie doskonale.
napisz coś od siebie