Ponoć kiedyś każdy chciał je mieć. Ja mam je dziś. Mowa o hamulcach Hayes Dominion A4. Decyzja o wyposażeniu mojego roweru w komplet Hayesów zapadła trochę w ciemno, bo przecież zdecydowałam się na nie opierając się na doświadczeniach i opinii innych użytkowników. Po 3 miesiącach intensywnego użytkowania jestem mega zadowolona z tego wyboru. Szukałam czegoś co chodzi lekko i nie zmienia charakterystyki działania w trakcie długiego zjazdu. I tak właśnie jest w przypadku tych hamulców. Sama klamka chodzi jak marzenie. Dźwignia pod naszym palcem stawia mały opór, co pewnie możemy zawdzięczać wbudowanym łożyskom i sztywności całego układu, a siła hamowania w trakcie długich zjazdów pozostaje na tym samym poziomie. Klamka nie robi się w odczuciu tępa czy gumowa. Sam hamulec posiada też dużo regulacji (odległość klamki od gripa czy śrubka regulująca wysunięcie tłoczków), co daje nam możliwość dobrego ustawienia. Pamiętać trzeba o tym, że działanie hamulców musi być wspomagane także dobrymi tarczami hamulcowymi. Całość wtedy ma szansę działać perfekcyjnie!
W mojej opinii jak narazie jedynym minusem od strony technicznej jest proces przelewania ze względu uciekający płyn. Samo odpowietrzania nie sprawiło mi problemów, a jest to hamulec, który możemy odpowietrzyć kilkoma portami 🙂
Design? Kolor brązowy hamulców spasował się idealnie z customowym malowaniem mojego Ibisa. Niektórych może przerazić ich toporność ale w końcu jest to hamulec z porządnego kawałka aluminium. Nie jest to też super lekka konstrukcja ale przy wszystkich jego zaletach, te kilka gram absolutnie nie stanowią dla mnie przeszkody. Tak samo jak i absolutnie nie jest wadą płynący w jego przewodach DOT, który wykazuje dużo większa odporność na przegrzanie/zużycie.
Nic tylko jeździć! Nie wiem, czy odważę się kiedyś na zmiany w kwestii hamulców 😉 … bo są to hamulce, które pierwszy raz mnie nie zawiodły w trakcie dwutygodniowego ścigania na Enduro World Series.
author: Katarzyna Burek
1 komentarz
Sprawne hamulce to podstawa jazdy rowerem po górach.