Szczawno-Zdrój jest najstarszym uzdrowiskiem na Dolnym Śląsku. Piękno przyrody, krajobraz, czyste powietrze, uzdrowicielska moc wód mineralnych, oraz przepiękna architektura budynków tworzy jedyny w swoim rodzaju, unikalny charakter tego miejsca. Położone u stóp Chełmca kameralne miasteczko jest cenione przez: przyjeżdżających na leczenie i wypoczynek kuracjuszy, uciekających od wielkomiejskiego zgiełku turystów jak i … żądnych emocji i rywalizacji kolarzy górskich.
Będący ostoją ciszy i spokoju kurort, co roku gości jedną z edycji Grand Prix MTB, organizowanego przez Czesława Langa (w tym roku finałową). W Parku Zdrojowym dla zawodników przygotowana jest ekstremalna, kręta, interwałowa pętla o długości ok. 6 km. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to najcięższa i najtrudniejsza trasa XC w Polsce. Kolarze kategorii ELITA pokonują dystans 36,3 kilometrów, na który składają się dwie rundy rozbiegowe po deptaku przy Domu Zdrojowym oraz 6 dużych pętli w Parku Zdrojowym.
Wyścig w Szczawnie-Zdrój można nazwać „reliktem przeszłości”, gdyż jest jedynym, który zachował się do dzisiaj, z czasów, gdy zawody cross country rozgrywane były na ciężkich, kultowych trasach w takich miejscach jak: Głuszyca, Polanica Zdrój, Książ czy Czarnków.
Z tego też względu czekałem na ten wyścig od początku sezonu.
Bardzo liczyłem na dobry start. Niestety tak jak to często bywa, gdy bardzo mi zależy, nie wszystko poszło po mojej myśli.
Wieczorem w dniu poprzedzającym zmagania, złapało mnie przeziębienie :-(.
Po mimo kataru i niesprzyjającego samopoczucia zdecydowałem się wystartować. Ewentualną decyzję o wycofaniu się z wyścigu postanowiłem podjąć w trakcie trwania zawodów.
Z powodu tego, że nie startowałem w tym sezonie w GP MTB, do startu zostałem wyczytany na przedostatnim miejscu wśród 19 startujących zawodników kategorii elita. Na pierwszych dwóch krótkich pętlach rozbiegowych prowadzących deptakiem zdrojowym udało mi się przesunąć trochę do przodu. Po wjeździe na dużą pętlę stwierdziłem, że będę w stanie ukończyć rywalizację i dlatego postanowiłem kontynuować wyścig aż do mety. Na drugiej rundzie zająłem 13. pozycję. Przez kolejne okrążenia starałem się dogonić jadących tuż przede mną Kowala Mariusza i Loisla Markusa. Jednak do mety nie udało mi się już awansować. Dystans wyścigu pokonałem w 2 godziny 23 minuty 43 sekundy.
Z wyniku – 13 miejsce na mecie, nie jestem zadowolony. To po prostu nie był mój dzień. Myślę, że gdyby nie przeziębienie, mogłoby być trochę lepiej. Taki jest sport. A mi pozostaje czekać na przyszłoroczną edycję wyścigu.
napisz coś od siebie