Pogoda w końcu dopisała. Widać moje wcześniejsze narzekania zostały wysłuchane i w miniony weekend świeciło słońce, temperatura oscylowała w okolicy zera, a suchy asfalt pozwalał na wyciągnięcie innego roweru niż zimowy. Niestety są też tacy, którzy na ładną pogodę mogą ponarzekać. Są nimi kibice wyścigów przełajowych, którzy zjechali wczoraj na odbywające się w Sankt- Wendel mistrzostwa świata w przełajach, bo z pewnością liczyli oni na dużą ilość błota i deszcz.
Zanim jednak napiszę o samych mistrzostwach to najpierw kilka słów o wczorajszym treningu. Tak jak napisałem pogoda dopisała, wiec zachęcony dodatkowo suchym asfaltem wyciągnąłem swój rower szosowy. Na niedzielny trening wybrałem się z lokalnymi mastersami, którzy pod przewodnictwem najstarszego zawodnika teamu Dobre Sklepy Rowerowe Zbyszka Krzeszowca, kierowali się jak co tydzień w stronę góry Świętej Anny. Pojawił się też Paweł Wiendlocha i kilku innych znanych mi zawodników.
Tempo było dość umiarkowane, gdyż duża część osób wybrała jednak zimówki, a nikt nie chciał niepotrzebnie „szarpać”, bo w końcu to jeszcze nie ta część sezonu. Spokojnie podążaliśmy w stronę popularnego „Annabergu” ochraniając się przed wiatrem, który wiał nam w twarz i luźno gawędząc. Sam wjazd pod górę każdy dostosował do swoich możliwości i obecnej formy. Ja zacząłem podjazd z Pawłem, ale będąc w połowie podjazdu zrzuciłem na lżejszy bieg ograniczając nadmierny wzrost mojego tętna, które ciężko utrzymać było w ryzach. Na szczycie zaczekaliśmy na wszystkich i po chwili odpoczynku i naładowaniu baterii batonikami rozpoczęliśmy powolny zjazd. Sama droga powrotna przebiegła już bardzo szybko, gdyż sprzyjał nam wiejący w plecy wiatr, a każdy myślał już o tym, żeby znaleźć się w domu i spokojnie oglądnąć wyścig elity w St-Wendel.
Co łączy wczorajsze podium mistrzostw świata w kolarstwie przełajowym? Odpowiedź jest prosta: San Marco i Gore Ride On. Może nie każdy z was wie, ale świeżo upieczony mistrz świata Zdenek Stybar jeździ na siodełku San Marco Concor Racing Team. Fani kolarstwa szosowego doskonale znają ten model ponieważ jeździ na nim też sam Lance Armstrong. Wicemistrz świata i jeden z najgroźniejszych rywali naszego południowego sąsiada – Sven Nys, może mówić o dużym pechu. W najważniejszym momencie wczorajszego wyścigu, kiedy to Zdenek Stybar przepuścił swój atak, Belg miał defekt koła i gdyby nie on, to na pewno oglądalibyśmy emocjonującą walkę. Mimo różnych problemów ze sprzętem jakich doświadczył w tym sezonie przełajowym Nys, nie może powiedzieć złego słowa o działaniu swoich hamulców. Używa on pancerzy i linek Gore Ride On, które już od wielu lat towarzysza mu w jego rowerze i jak fani tej dyscypliny wielokrotnie mogli się przekonać, nie zwiodły go one przy żadnej pogodzie. Walczący o trzecie miejsce Kevin Pauwels, podobnie jak dwukrotny już mistrz świata Zdenek Stybar wybrał siodełko San Marco, jednak w jego przypadku był to model Aspide Carbon FX Racing Team.
napisz coś od siebie