JADYMY. Nareszcie mogę napisać jadymy bo jadymy. Marzenie o Rosji i trasie wybili mi z głowy w konsulacie w Krakowie.
Rowerem wybrałem się do Krakowa, przed konsulatem pustka więc zostawiam rower pod budką policyjną i z uśmiechem na twarzy do boju. Mam zaproszenie na dwie osoby, zdjęcie, wypełnione pismo.
Już na wejściu Pan, cieć, ochrona kazał mi się cofnąć pod klamkę i spokojne podejść. Pokazuję zaproszenie, nie pasuje mu i daje mi nową aplikację i poucza co wpisać. Siedzę, jest nas ze cztery osoby w środku. Pan z ochrony opierdzielił wszystkich by nie stali tylko siedzieli, bo to go rozprasza i przeszkadza w pracy. Wszyscy karnie siedzą, dobrze że wolno rączkami machać. Napisałem że wiza turystyczna, błąd bo turystyczna to na 2 tygodnie, ja mam zaproszenie na 6 miesięcy, każą pisać „biznesmen”…… jaki ja biznesmen ot zwykły „Hajer” i tylko rowerkiem chcę śmigać. Ubezpieczenie -„…oj nie ma Pan ubezpieczenia…”. Tłumaczę że nie mam ubezpieczenia, bo nie wiem czy mi wydadzą wizę i strata pewna. W biurze kupuje ubezpieczenie na całą podroż i wracam do konsulatu i tu w…. dozorcę, bo 3 raz musi nacisnąć guzik.
Szczęśliwy oddaje dokumenty i słyszę, że zaproszenie jest na dwóch. Zapomnij musi być drugi, a drugi wpadł rowerem pod tira i w szpitalu rany liże, trudno przywieść ze szpitala. Nawet mnie nie zdenerwowali tym, że straciłem kasę, ale tracę czas na głupoli. Na rynku w Krakowie Hindusi kręcą film więc bawię się z nimi przytupując nogą, rozmyślam co dalej. Dopiero dotarło do mnie, że są firmy zajmujące się pomocą z wizami. Pomyślałem że zastosuję „plan awaryjny” czyli … o tym wkrótce będziecie mogli przeczytać 🙂
10 komentarzy