JADYMY Jak zwykle ruszam z mojego Nikiszowca na kilka miesięcy, mijam szyb, „Karmer”, na którym pracowałem kilkanaście lat. Przystanek przy kościele na Nikiszu, nie zaszkodzi „porzykać” pomodlić się, spotykam kilku emerytów, gdzie się wybierasz do Azerbejdżanu i dalej, nie wiem czy wiedzą gdzie to jest ale jeden dotyka mojego czoła czy nie mam gorączki, wiem że nie jeden z nich chciałby wybrać się ze mną, ale, „baba” czyli żonka nie puści.
A ciebie puściła pytają, sam się puszczam odpowiadam żartując. Po drodze odwiedzam mojego przyjaciela M Kosowskiego, „Dobre Sklepy Rowerowe” on przygotował rower do drogi. Jeszcze jezioro w Dziećkowicach gdzie pływam na desce i kierunek Kraków bocznymi drogami.
Gdzieś w okolicach Krzeszowic słyszę muzykę płynącą z głośników ”Madonno czarna madonno” to grupa uniwersytetu 3 wieku. Na czele stoi Edward emerytowany górnik, z nim ludzie z Szczecina, Tarnowskich Gór, Tych i innych miast. Edward na swoim rowerku zainstalował głośniki i puszcza pieśni religijne, obok ma zainstalowany cały „ badyhałs” pralnia magiel razem. Na czterech suszarkach jadą majtki skarpetki, koszulki i pieron wie co jeszcze. Za rowerem przyczepka, oj taka mi się marzyła, na przyczepce z 60 kg a to akumulator samochodowy ładowarki i wszystko co potrzeba. Jeszcze grupa co pisze dla www.jantarowyszlak.pl.Jestem pełen podziwu dla Edwarda że wiezie tyle klamorów. Jedziemy ja za Edwardem, słucham kościelnych melodii, pierwsze większe dziury rower pokonał spokojnie natomiast przyczepa podskoczyła z metr do góry. Majtki, skarpetki, zostały na wieszakach a Edward w rowie podrapany. Prostowanie przyczepki i jeszcze udało się przejechać z 10 km pęka jedna z poprzeczek i tylne koło zostało bez szprych. Madonna jedzie autostopem do Krakowa.
My szlakiem kościołów i Tyniec na drodze, piękne miejsce przerobione na hotel tam mieszkają pielgrzymki i ludzie szukający spokoju. Ja dałem namówić się na schronisko młodzieżowe w centrum Krakowa. O śnie zapomnij małolaty biegają samopas do godzin nocnych, tanie wino, piwo. Poznaję Marcina, ratownik medyczny na kursie sam go opłaca, idziemy na piwo lepsze to niż słuchanie wrzasków.
Siedzimy nad Wisłą podziwiamy Wawel, obok kilku pijaczków, jeden rzęzi więc Marcin bada mu puls koleś nawalony coś mamrocze. Idziemy do schroniska, a tu za winkla dobry wieczór straż miejska. Widzę blondynka z dużym biustem od razem pomyślałem to duże kłopoty. Od dawna was obserwujemy pijecie a za to mandat 100zł .Proszę chuchnąć mówi blondi, nie wieżę jakie chuchnąć dziewczyno trzeźwy jestem rowerem jadę, o nigdzie Pan nie pojedzie pan jest pod wpływem. Blondyna nie wie że jadę ale jutro, grozi że zabierze mi prawo jazdy bo chcę jechać. Długo trwało zanim zrozumiała. Wytłumaczyłem, ale zdążyła wypisać mandat 100 zł obok leżą pijaki, co palcem nie są w stanie ruszyć a ona nas znalazła i trenuje na nas ustawę o trzeźwości.
Jazda przez Wieliczkę w kierunku Tarnowa to sama przyjemność. Tuchów miasteczko z klasztorem i obrazem czyniący cuda, to jeszcze miejsca nie odkryte, połowa czerwca a już pachnie grzybami i po drodze zbieram kilka kilo. Oddaję w miejscu odpoczynku we wsi Olszyny tu zostałem przyjęty u rodziny Bąk ugościli i śpię w łóżku. Wschody słońca że nie chce się jechać dalej. Tadziu to partner z wyprawy z poprzedniego roku, urywa się z domu i ma mi towarzyszyć aż do Bułgarii, spotykamy się w Duklii razem mkniemy do Komańczy, zakupy w sklepie jak zwykle pijaczki chcą na piwo, panie bieda roboty nie ma a pić się chce. Komańcza piękne miejsce pukam do klasztoru gdzie więzili Kardynała Wyszyńskiego, proszę czekać jemy kolację, po kilku minutach Siostra pyta czy mamy swoją pościel. Spanie w takim historycznym miejscu to radocha, załapaliśmy się na kolację. Gorący prysznic obowiązkowa modlitwa, a rano pytam ile płacę, jedziecie do Armenii pieniądze wam się przydadzą, Bóg zapłać CDN
3 komentarze